Mariusz Fyrstenberg o zbliżającym się sezonie tenisowym

Polski tenisista Mariusz Fyrstenberg o zbliżającym się sezonie, specyfice debla i grze obok lidera rankingu ATP Andy'ego Murraya.

Publikacja: 19.12.2016 18:23

Mariusz Fyrstenberg

Mariusz Fyrstenberg

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Rzeczpospolita: Jak to się stało, że w styczniu na turnieju w Katarze zagra pan w parze deblowej z Andym Murrayem?

Mariusz Fyrstenberg: Miesiąc temu prowadziliśmy taką luźną rozmowę i zapytałem go, czy nie zagrałby ze mną. Nie miałem problemu z tym pytaniem. Znamy się od dawna, on wie, co potrafię w debla, mierzyliśmy się ze sobą. Powiedział, że chętnie zagra. Ucieszyłem się, nie tylko dlatego, że to numer 1 w rankingu singlowym. Andy zawsze na 100 procent podchodzi do każdego meczu deblowego, a na tym mi zależy.

Ale Murray rzadko bierze udział w turniejach deblowych.

– Na ogół gra w tych samych, wprowadzają go w sezon – tak jak ten w Katarze – albo przyzwyczaja się do nowej nawierzchni. Pokaże się więc w Indian Wells przed serią amerykańskich turniejów na kortach tardych, w Monte Carlo na ziemi.

Brytyjczyk przeklina na korcie, wścieka się, dyskutuje, głównie mając pretensje do siebie, ale robi to złe wrażenie. Nie ma pan obaw, że będzie pana strofował?

– On jest krytyczny tylko wobec siebie. Graliśmy przeciwko niiemu z Marcinem Matkowskim i w parze z bratem albo z Colinem Flemingiem zachowywał się zawsze fair w stosunku do partnera. O tym w ogóle nie myślę. To jest bardzo dobry partner deblowy w sensie osobowościowym. Nigdy nie ma pretensji do partnera. Wierzę, że będzie to przyjemnie spędzony czas na korcie przez nas obu. Nie mogę się doczekać turnieju w Katarze. Zgadzam się z tym, że na korcie Andy sprawia czasami negatywne wrażenie, ale zapewniam, że to świetny gość, ze wszystkich graczy z czołówki najlepiej dogaduję się właśnie z nim. Ma poczucie humoru, taki angielski, suchy żart.

Inteligentny, skromny człowiek.

Wielokrotnie chwalił Agnieszkę Radwańską, teraz wybrał pana za partnera deblowego. Lubi Polaków?

– Jego tenis jest trochę podobny do gry Agnieszki. Teraz gra bardziej agresywnie, ale uwielbia defensywę i może widzi w Agnieszce trochę siebie samego.

Czy Andy Murray zasłużył na numer 1 w ATP? Czy to raczej Novak Djoković się pogubił?

– Wszyscy zawodnicy, którzy są numerem 1, zasługują na to. Grają w tych samych warunkach, są narażeni na kontuzje i to jest częścią gry. Zniżki formy także. Murray też miał dołek fizyczny i psychiczny, ale doskonale sobie z tym poradził. Jeśli ktoś kończy sezon jako nr 1, to nieistotne, czy miał uraz, czy wpadł w dołek, a przecież Murray wygrywał turnieje Wielkiego Szlema. Ale nawet jeśliby nie wygrywał, tak jak to było kiedyś w przypadku Karoliny Woźniackiej, to też zapracowałby sobie na taką pozycję. Wszyscy grają według tych samych reguł, wiedzą, jakie są zasady, punktacja i każdy chciałby być najlepszy w sezonie.

Czy Murray byłby numerem 1 wśród deblistów?

– Najlepszym deblistą z tych wielkich singlistów, zawodnikiem przeciw któremu nigdy nie chciałbym grać, jest Rafael Nadal, Federer też. Oni byliby w czołowej piątce, szóstce w deblu, nie wiem czy byliby nr 1. Nie sądzę, żeby pokonali braci Bryanów.

Jak pan ocenia swój sezon?

– Koniec był niezły. Kilka dobrych par udało nam się ograć. Na razie nie mam kontuzji. Przez ostatnie dwa lata pół sezonu byłem w domu, chciałbym w końcu jeden cały sezon pograć bez kontuzji. To zweryfikuje, jaka jest siła mojej gry.

Jest pan obecnie na 58. miejscu w deblowym rankingu. Ta odległa pozycja zapewne bardzo utrudnia powrót do czołówki?

– Najlepiej być w czołowej 30. Można grać wsządzie, nie ma problemu ze znalezieniem partnerów. Miałem szczęście, że będę grał teraz z Murrayem, w styczniowym Australian Open ze Słowakiem Martinem Klizanem. To bardzo dobry singlista, ale deblista? No, niezły. Nie jest to wymarzony partner, by poprawić ranking, ale szuka się takich, dzięki którym można w ogóle wziąć udział w turnieju.

Kto jest pana wymarzonym partnerem?

– Bardzo dobrze grało mi się z Kanadyjczykiem Danielem Nestorem. Poza kortem też się rozumiemy. Graliśmy przez tydzień, a dużo się od niego nauczyłem.

A Marcin Matkowski? Widzę, że trenujecie razem, ale czy zagracie razem?

– Musimy mieć zbliżone rankingi. Marcin jest wyżej i jeśli on znajdzie partnera z rankingiem zbliżonym do swojego, to ma miejsce we wszystkich turniejach, a w mniejszych będzie rozstawiony. To są ważne niuanse tenisa.

Nie ma pan wrażenia, że gra podwójna nie jest doceniana?

– W USA, w Wielkiej Brytanii trybuny na większości meczów są pełne. Ale tam patrzą inaczej, w tych krajach dużo amatorów gra w debla, więc przychodzą popatrzeć. Problem polega na tym, że pary deblowe często się zmieniają, ludzie chcieliby oglądać najlepszych tenisistów również w deblu.

Zagra pan w reprezentacji Polski w Pucharze Davisa z Bośnią?

– Zawsze jestem gotowy do gry. Nie wiem, jak kto się będzie czuł, kto będzie chciał grać, dużo zależy od Jurka Janowicza.

Czy oprócz tenisa nadal poświęca się pan grze w Fantasy Premier League?

– Słabo mi idzie w tym sezonie. Dwa lata temu byłem czwarty na cztery miliony ludzi, teraz nawet nie zaglądam do klasyfikacji. Uwielbiam ligę angielską. Fantasy zaraziłem się od Brytyjczyków, szczególnie od braci Murrayów. U nich treningi są ustawione pod godziny meczów Premier League. Jak gra liga, oni nie trenują. W szatni jest grupka około dziesięciu zawodników, którzy cały czas rozmawiają o angielskiej piłce. Amerykanie z kolei – John Isner, Sam Querrey – mają swoje NFL, baseball. W NFL też ustawiają wirtualne drużyny. Nas kompletnie nie rozumieją.

W Święta będzie pan oglądał Premier League?

– Oczywiście, nawet przy świątecznym obiedzie w tle będzie włączony telewizor z meczami.

Ma pan 36 lat. Długo pan będzie jeszcze grał zawodowo w tenisa?

– Nie ma znaczenia, ile kto ma lat. Bracia Bryanowie, Nestor, Nenad Zimonijc, Leander Paes – wszyscy utrzymują się w czołówce, a są starsi ode mnie. Jeśli ktoś dba o zdrowie, dobrze się prowadzi, może grać długo. To jest piękne życie. Za biurkiem się człowiek jeszcze nasiedzi.

Tenis
Iga Świątek broni tytułu w Madrycie. Już na początku szansa na rewanż
Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu