Reklama
Rozwiń

Kubot i Melo najlepsi w grze podwójnej w Miami

Łukasz Kubot i Marcelo Melo najlepsi w grze podwójnej w Miami. Bohaterka trzech nacji Johanna Konta jest już siódmą rakietą świata.

Aktualizacja: 02.04.2017 23:06 Publikacja: 02.04.2017 19:35

Marcelo Melo i Łukasz Kubot po zwycięstwie na centralnym korcie w Miami.

Marcelo Melo i Łukasz Kubot po zwycięstwie na centralnym korcie w Miami.

Foto: AFP, Rob Foldy

Polak i Brazylijczyk pokonali w finale parę amerykańską Nicholas Monroe i Jack Sock 7:5, 6:3. To ich trzecie zwycięstwo, po dwóch w Wiedniu (2015, 2016). Byli bardzo blisko dwa tygodnie temu w Indian Wells, kolejnej szansy na pierwszy wspólny sukces w turnieju z cyklu ATP Masters 1000 już nie wypuścili z rąk.

Tytuł (15. w karierze) oznacza dla Łukasza Kubota awans z 17. na 13. miejsce w rankingu deblistów, połowę z 385 170 dolarów premii oraz poczucie, że wybór doświadczonego partnera z Brazylii był trafny. – Było sporo emocji, ale szczęśliwy koniec wszystko wynagrodził. Zwłaszcza dla mnie to zwycięstwo było ważne, bo nigdy wcześniej nie wygrałem turnieju z cyklu Masters 1000 – stwierdził Polak.

Jego partner ma takie doświadczenia, wśród 23 tytułów deblowych sześć ma etykietę prestiżowego cyklu, może dlatego mówił więcej o rodakach w Miami. – Czułem się jak w domu. W USA i na Florydzie jest mnóstwo Brazylijczyków, trudno nie grać też dla nich – podkreślał. Marcelo Melo, kiedyś lider klasyfikacji deblistów, dzięki ostatniemu zwycięstwu będzie szósty w tej specjalności. Polak i Brazylijczyk awansowali na drugie miejsce w klasyfikacji Doubles Race. Ciąg dalszy – w drugiej połowie kwietnia w Monte Carlo, już na czerwonej mączce.

Finał męski w Miami oznaczał 37. mecz Rogera Federera z Rafaelem Nadalem, czyli wciąż pożądaną klasykę tenisa, wcześniej znacznie mniej klasyczny finał kobiecy wygrała Johanna Konta – była lepsza od Karoliny Woźniackiej (6:4, 6:3). Jeśli dla niektórych gra o ważny tytuł tenisistek rozstawionych z nr 10 i 12 była pewną niespodzianką, to można ją wyjaśnić. Woźniacka po dołączeniu do ekipy Saszy Bajina – kiedyś partnera treningowego Sereny Williams i Wiktorii Azarenki – wyraźnie poprawia formę. To był jej trzeci finał w tym roku. Na Kontę nie znalazła jednak sposobu. Johanna, rocznik 1991, od kilkunastu miesięcy szybko idzie w górę klasyfikacji WTA; wprawdzie sukces w Miami to dopiero jej trzecie zwycięstwo w cyklu (wcześniej Stanford 2016 i Sydney 2017 po wygranej w finale z Radwańską), ale inne solidne występy, także w Wielkim Szlemie w Melbourne, dały jej awans na siódme miejsce rankingu WTA (najwyższe w karierze), tuż przed Polką. W klasyfikacji Road to Singapore, czyli wyłaniającej uczestniczki Masters, jest druga, za Sereną Williams.

Do Konty przyznają się dziś trzy kraje – Węgry, Australia i Wielka Brytania. Tenisistka jest wnuczką Tamasa Kertesza, w latach 50. piłkarza Ferencvarosu i reprezentacji Węgier, ale urodziła się w Sydney, rodzice byli węgierskimi emigrantami, którzy poznali się na obczyźnie. Kiedy córka miała 14 lat, pożegnali Australię i znaleźli nowy dom w Eastbourne, w angielskim hrabstwie East Sussex nad kanałem La Manche, tam, gdzie rozgrywany jest od lat kobiecy turniej na trawie poprzedzający Wimbledon.

Tata Gabor podjął pracę jako hotelarz, mama Gabriella jest dentystką. Johanna od 12. roku życia uczyła się tylko w domu i trenowała w wielu miejscach. Jej pierwszą bazą była akademia Sanchez-Casal w Barcelonie (mijała się na kortach z Andym Murrayem), potem Roddick-Lavalle Academy w Teksasie, wreszcie ośrodki angielskie. Paszport brytyjski dostała w 2012 roku, po deklaracji, że na pewno będzie grać dla nowej ojczyzny. Po australijskiej przygodzie został Johannie tylko lekki nosowy akcent i miłość do lodów.

Po rozstaniu w listopadzie z trenerem Estebanem Carrilem ćwiczy pod okiem Wima Fissette, byłego szkoleniowca Kim Clijsters i Wiktorii Azarenki. W drużynie jest też jej chłopak Kether Clouder, jako partner treningowy, niekiedy dorabiający jako operator Hawk-Eye – systemu śledzenia lotu piłki. Johanna zawsze dodaje, że wiele zawdzięcza zmarłemu nagle w ub. roku Juanowi Coto, hiszpańskiemu psychologowi i doradcy.

Ciąg dalszy spotkań z najlepszymi tenisistkami i tenisistami nie nastąpi prędko, gdyż po wiosennych turniejach w USA sławy biorą co najmniej dwa–trzy tygodnie wolnego, by z nową energią otworzyć sezon na kortach ziemnych, zwykle w Monte Carlo (ATP Masters 1000, od 17 kwietnia) i Stuttgarcie (WTA Premier, od 24 kwietnia). W Porsche Arena pojawi się m. in. Agnieszka Radwańska, czeka nas tam także głośny powrót Marii Szarapowej.

Życie turniejowe jednak nie zamiera, w przyszłym tygodniu oznacza to m. in. mecze kobiece na amerykańskiej odmianie kortów ziemnych w Charleston (tam zgłosiła się Magda Linette). Mężczyźni mają czas na rozgrywki Pucharu Davisa, w ćwierćfinałach Grupy Światowej zobaczymy pary: Serbia – W. Brytania, Włochy – Argentyna, Czechy – Francja oraz USA – Chorwacja.

Jerzy Janowicz leczy kostkę, jeśli wyleczy, może pojedzie za tydzień na eliminacje niedużego turnieju ATP do Marakeszu. ©?

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: k.rawa@rp.pl

Tenis
Mistrz Wimbledonu zawieszony. Kolejny taki przypadek w tenisie
Tenis
Iga Świątek wzięła na siebie zbyt wielki ciężar. Nie miała jeszcze tak trudnego sezonu
Tenis
Joao Fonseca jak Jannik Sinner. Nowa siła w męskim tenisie
Tenis
Iga Świątek z dwoma zwycięstwami. Czas na Australię
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Tenis
Podcięte skrzydła Orłów. Iga Świątek daleko od finału
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku