Reklama
Rozwiń

Australian Open: Nokaut w finale

Tak z Rafaelem Nadalem nie grał nikt. Novak Djoković pokonał Hiszpana 6:3, 6:2, 6:3. Naomi Osaka po zwycięstwie nad Petrą Kvitovą liderką rankingu WTA.

Aktualizacja: 27.01.2019 18:57 Publikacja: 27.01.2019 18:54

Novak Djoković wygrał w Melbourne rekordowy siódmy raz

Novak Djoković wygrał w Melbourne rekordowy siódmy raz

Foto: AFP

Po męskim finale szok był tym większy, że Nadal przez dwa tygodnie prezentował w Melbourne znakomitą formę, nie przegrał ani jednego seta, z pogromcą Rogera Federera Grekiem Stefanosem Tsitsipasem bawił się jak surowy nauczyciel z uczniem, który zbyt wcześnie zjawił się na nieswoim podwórku.

Wszyscy zachwycali się skutecznością nowego serwisu Hiszpana, podziwiali, że dzięki temu Nadal przechodzi do ataku łatwiej niż kiedykolwiek podczas długiej już kariery. Jego wuj i były trener Toni Nadal przekonywał, że wreszcie udało się to, czego nie mogli osiągnąć przez lata – serwisowa piłka Rafaela (Toni nigdy nie mówił Rafa) po koźle odbija się szybciej, robi rywalom większą szkodę i jego bratanek może atakować skuteczniej.

Djoković też szedł przez turniej bez zgrzytów, ale dopiero półfinałowy pojedynek z Francuzem Lucasem Pouille (wygrana 6:0, 6:2, 6:2) sprawił, że wielka forma Nadala przestała być głównym tematem tenisowych mediów.

W niedzielę przekonaliśmy się, że Djoković znów jest tak groźny jak był wówczas, gdy w roku 2011 wygrał trzy wielkoszlemowe turnieje i traktował rywali równie bezlitośnie jak w Melbourne potraktował Nadala. W ubiegłym roku wygrał Wimbledon i US Open, to jego trzecie z rzędu wielkoszlemowe zwycięstwo, co oznacza, że na dobre wrócił dawny bezglutenowy Nole – postrach każdego rywala.

Mecz bez prądu

W finale napięcia nie było prawie wcale. Nadal oddał swoje podanie już w drugim gemie, w pierwszych trzech wygrał tylko jedną piłkę, a przez pierwszą godzinę meczu przy swoim serwisie zaledwie dwie, w co trudno uwierzyć. To nadało ton rywalizacji. Nadal był coraz bardziej bezradny, popełniał błędy w sytuacjach dla siebie niezwykłych, przegrywał wymiany z głębi kortu, choć każdy tenisowy kibic wie, że czym dłuższa wymiana, tym większe były zwykle szanse Hiszpana.

Djoković zachowywał się jak bezkrwisty robot, grał znakomicie, sprawiał wrażenie tak pewnego siebie jak pewne było jego firmowe uderzenie – return. W drugim secie pierwszy raz przełamał podanie Nadala już przy stanie 2:2, potem uczynił to drugi raz i by zupełnie pognębić rywala, w ostatnim gemie zaserwował cztery asy.

Kamery zostały wówczas dłużej na twarzy Nadala i była to twarz człowieka, który nie wierzy, bo zdaje sobie sprawę, że jest bezsilny.

Set trzeci był podobny, break już przy stanie 1:1 i bałkański ekspres odjechał w siną dal. Tylko raz miał krótki postój, gdy przy prowadzeniu Djokovicia 3:2 Hiszpan miał szansę na break. Nie wykorzystał jej i mecz praktycznie się skończył.

„Marjan, dziękuję, że wróciłeś do mojej drużyny" – to chyba najważniejsze słowa, jakie wypowiedział Djoković po finale. Adresował je do swego trenera i mentora Słowaka Marjana Vajdy, którego sam odstawił, rzucając się w objęcia hiszpańskiego guru – szarlatana. Chwała mu za to, że nie trwał w błędzie i potrafi podziękować komu trzeba we właściwym momencie.

„To była z mojej strony perfekcyjna końcówka turnieju. W półfinale i finale popełniłem tylko 15 niewymuszonych błędów. W meczu z Rafą najważniejszy był dobry początek, szybkie przełamanie serwisu. On zwykle zaczyna mecze bardzo mocno, chce onieśmielić rywala, trzeba być czujnym. Po operacji łokcia 12 miesięcy temu nie byłem pewien, jak to wpłynie na moją grę, powrót do formy to nie była łatwa sprawa" – mówił Djoković, który wygrał w niedzielę swój 15. turniej wielkoszlemowy i ma już o jedno zwycięstwo więcej niż Pete Sampras. Lepsi są tylko Roger Federer (20) i Nadal (17).

Naomi Osaka – to jej drugie wielkoszlemowe zwycięstwo z rzędu

Naomi Osaka – to jej drugie wielkoszlemowe zwycięstwo z rzędu

Foto: AFP

Samurajskie geny

Kobiecy tenis po Australian Open ma nową, wciąż skromną liderkę. Naomi Osaka, po matce Japonka z wyboru (ojciec jest Haitańczykiem), wychowana w USA, w finale pokonała dwukrotną mistrzynię Wimbledonu, Czeszkę Petrę Kvitovą 7:6 (7-2), 5:7, 6:4. To drugi z rzędu wielkoszlemowy triumf Osaki, która we wrześniu ubiegłego roku wygrała US Open.

Chyba mało kto wierzył w takie zakończenie finału, po tym jak Osaka prowadząc 5:3 w secie drugim miała przy serwisie Kvitovej trzy meczbole (40:0) i żadnego nie wykorzystała. Potem w tym secie nie wygrała już ani jednego gema, ocierała łzy, w przerwie wybiegła do szatni, a gdy wróciła przegrała pierwszego gema.

I dopiero wówczas zwyciężyły samurajskie geny matki, choć trzeba przyznać, bardzo pomogła jej rywalka grająca w aut piłkę za piłką. Osaka objęła w secie trzecim prowadzenie 3:1 i tej przewagi już nie zmarnowała. Wróciła pewność siebie, którą utraciła dopiero podczas ceremonii wręczania nagród, gdy z trudem powiedziała kilka słów, przyznając, że publiczne występy nie są jej mocną stroną.

Będzie musiała się do tego przyzwyczaić, staje się bowiem kandydatką do zwycięstwa na każdym korcie na jakim się pojawi. Od poniedziałku jest nr 1 kobiecego tenisa.

Tenis
Mistrz Wimbledonu zawieszony. Kolejny taki przypadek w tenisie
Tenis
Iga Świątek wzięła na siebie zbyt wielki ciężar. Nie miała jeszcze tak trudnego sezonu
Tenis
Joao Fonseca jak Jannik Sinner. Nowa siła w męskim tenisie
Tenis
Iga Świątek z dwoma zwycięstwami. Czas na Australię
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Tenis
Podcięte skrzydła Orłów. Iga Świątek daleko od finału
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku