Roland Garros: Iga Świątek gra z Simoną Halep o awans do ćwierćfinału

Ta radość przyszła szybko: Iga Świątek gra dziś z broniącą tytułu Rumunką Simoną Halep o awans do ćwierćfinału Roland Garros.

Aktualizacja: 02.06.2019 19:52 Publikacja: 02.06.2019 19:26

Iga Świątek dziś będzie walczyć z obrończynią tytułu, rozstawioną z numerem 3 Simoną Halep

Iga Świątek dziś będzie walczyć z obrończynią tytułu, rozstawioną z numerem 3 Simoną Halep

Foto: AFP

Znikający po tym turnieju kort nr 1 to jedyna arena paryskiego stadionu, na której z pierwszego rzędu można tenisistom spojrzeć w oczy. Przed meczem Świątek w trzeciej rundzie z mistrzynią olimpijską z Rio Monicą Puig w oczach Polki nie było widać strachu, ale już po kilku gemach miał prawo się pojawić.

Świątek oddawała gema za gemem, rywalka z Portoryko grała pewnie, świetnie serwowała i w głowie każdego kibica emocjonalnie zaangażowanego po stronie 18-latki z Warszawy mogła zaświtać myśl: to już koniec podróży, czas na powrót do domu. Jakby tego było mało, Świątek poprosiła na kort fizjoterapeutę. Jeśli ktoś powie, że po pierwszym secie przegranym 0:6 bardzo wierzył, to trzeba podejrzewać go o nieszczerość. Oczywiście to jest kobiecy tenis, tu takie zwroty akcji się zdarzają, ale rzadko w starciu wielkoszlemowej prawie debiutantki z zawodniczką doświadczoną. Prawdę mówiąc, nic nie wskazywało, że może być lepiej.

Ale było i to jest największy zysk z tego meczu, zupełnie innego niż dwa poprzednie, w których Świątek już po kilku gemach czuła, że dyktuje warunki. Tym razem, by zwyciężyć, oprócz lepszej gry, musiała też pokazać hart ducha, okazać się po prostu dziewczyną dzielną. I wyszła z tej próby zwycięsko, trzeba mieć nadzieję, że uzbrojona psychicznie na kolejne takie starcia.

Problem z bólem

Poważny opór rywalce zaczęła stawiać w czwartym gemie drugiego seta, po chwili przełamała podanie Puig, objęła prowadzenie 4:2, potem 5:2 i utrzymała tę przewagę do końca seta. Ale nie oznaczało to końca emocji. W secie trzecim Polka miała trzy szanse na break przy prowadzeniu 3:1, nie wykorzystała żadnej z nich, ale na szczęście Puig zaczęła grać gorzej, przede wszystkim gorzej serwować, a Świątek zachowała zimną krew i mamy jedno z najbardziej wzruszających polskich tenisowych zwycięstw w ostatnich latach (0:6, 6:3, 6:3). Ile ten mecz kosztował Igę, wszyscy zobaczyli po ostatniej piłce, gdy na korcie się rozpłakała.

– Nie wiem, co się działo w pierwszym secie, byłam za bardzo zajęta swoimi plecami, po prostu miałam blokadę w głowie, bo zwykle mam problem z graniem przy jakimkolwiek bólu. Podczas treningu źle zamortyzowałam ślizg i poczułam, że noga wbija mi się w plecy. Jestem na środkach przeciwbólowych i pojawiła się obawa, że zaboli. Dopiero w drugim secie udało się ją pokonać. To dla mnie superdoświadczenie, że odkręciłam to wszystko. Nie zrobiłam nic nadzwyczajnego, potraktowałam pierwszy set jak rozgrzewkę, w ogóle nie przejęłam się tym, że przegrywam. Po nim powiedziałam sobie po prostu: „zacznij grać i nie użalaj się nad sobą" – mówiła Iga polskim mediom po meczu, gdy odpowiedziała już po angielsku na pytania sporej grupy zagranicznych dziennikarzy, bo jej postawa zwraca uwagę.

Tornado nad turniejem

Świątek jest w erze tenisa open (po roku 1968) drugą Polką po Agnieszce Radwańskiej, która awansowała w Paryżu do czwartej rundy. W poniedziałek jej rywalką będzie broniąca tytułu Rumunka Simona Halep, z którą tak pięknie walczyła Magda Linette. Trudno powiedzieć, o której godzinie odbędzie się to spotkanie, zaplanowano je jako czwarte i ostatnie na korcie centralnym (początek gier o 11.00). Jeśli Świątek przegra, awansuje w poniedziałek po turnieju w okolice 60. miejsca w rankingu WTA. Do Paryża przyjechała jako nr 104. Za trzy zwycięstwa zarobiła już 243 tys. euro, dużo więcej niż podczas całej dotychczasowej kariery. Ojciec tenisistki Tomasz Świątek ma o czym rozmawiać ze sponsorami córki, obecnymi i przyszłymi.

– Dociera do mnie, że zagram z Halep. Nie mam obaw, nawet jak przegram, to nie będzie wstyd. Przed turniejem pomyślałam, że mam superlosowanie, ale z drugiej strony chciałam zagrać z gwiazdą – mówiła Iga.

Nad kobiecym turniejem już w pierwszym tygodniu przeszło tornado. Odpadły Naomi Osaka (nr 1), Karolina Pliskova (nr 2), Kiki Bertens (nr 4), Andżelika Kerber (nr 5) i aż korci, by napisać, że czas na pożegnanie numeru 3 (Simona Halep).

Obrażona Serena

Najwięcej szumu zrobiła jednak po porażce Serena Williams (nr 10). Tuż po przegranej z urodzoną w Moskwie rodaczką Sofią Kenin (nr 35) Amerykanka zażądała, by jej obowiązkowa konferencja prasowa odbyła się natychmiast. Gdy organizatorzy odpowiedzieli, że w głównej sali odpowiada właśnie na pytania Dominic Thiem, a w innej Juan Martin Del Potro, Serena odwróciła się na pięcie i zaczęła wychodzić z centrum prasowego, które w tym roku – tymczasowo z powodu przebudowy kortu centralnego – znajduje się w muzeum tenisa. Spanikowany personel WTA nakłonił ją do powrotu, po chwili usunięto Thiema i dziennikarzy z sali, by mogła w niej zasiąść Serena. Gdy Thiem mijał ją w drzwiach, miał grobową minę, a po chwili, kiedy poznał szczegóły wygnania, też się obraził i wyszedł.

Większe niż ego czołowych tenisistów są chyba tylko ich konta w bankach i coraz rzadziej obowiązuje zasada zacytowana kiedyś przez Rogera Federera: „To miłe być ważnym, ale jeszcze ważniejsze być miłym".

Porażka Kubota i Melo

W turnieju oprócz Igi Świątek została nam już tylko Alicja Rosolska w mikście. Polka i Chorwat Nikola Mektić (nr 7) w drugiej rundzie wygrali z parą Asia Muhammad (USA) – Luke Bambridge (Wielka Brytania) 6:4, 6:4. Bolesna jest przede wszystkim porażka rozstawionego z nr. 1 debla Łukasz Kubot – Marcelo Melo. Polak i Brazylijczyk przegrali w trzeciej rundzie z parą francuską Jeremy Chardy – Fabrice Martin 7:5, 2:6, 3:6. Przegrała też Rosolska w deblu. Polkę i Chinkę Zhaoxuan (nr 13) w drugiej rundzie pokonały Francuzki Fiona Ferro i Diane Parry 7:5, 4:6, 6:4. W rozpoczętym w weekend turnieju juniorów nie gra żaden reprezentant Polski.

Znikający po tym turnieju kort nr 1 to jedyna arena paryskiego stadionu, na której z pierwszego rzędu można tenisistom spojrzeć w oczy. Przed meczem Świątek w trzeciej rundzie z mistrzynią olimpijską z Rio Monicą Puig w oczach Polki nie było widać strachu, ale już po kilku gemach miał prawo się pojawić.

Świątek oddawała gema za gemem, rywalka z Portoryko grała pewnie, świetnie serwowała i w głowie każdego kibica emocjonalnie zaangażowanego po stronie 18-latki z Warszawy mogła zaświtać myśl: to już koniec podróży, czas na powrót do domu. Jakby tego było mało, Świątek poprosiła na kort fizjoterapeutę. Jeśli ktoś powie, że po pierwszym secie przegranym 0:6 bardzo wierzył, to trzeba podejrzewać go o nieszczerość. Oczywiście to jest kobiecy tenis, tu takie zwroty akcji się zdarzają, ale rzadko w starciu wielkoszlemowej prawie debiutantki z zawodniczką doświadczoną. Prawdę mówiąc, nic nie wskazywało, że może być lepiej.

Pozostało 83% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Tenis
Aryna Sabalenka nie dała szans Magdalenie Fręch. Jest coraz bliżej Igi Świątek
Tenis
Złota polska jesień w Wuhan. Magdalena Fręch i Magda Linette w ćwierćfinale
Tenis
Rafael Nadal kończy karierę. Długo oczekiwana decyzja
Tenis
Rafael Nadal ogłosił zakończenie kariery
Tenis
Frances Tiafoe wyzwał sędziego. Grozi mu surowa kara