Znikający po tym turnieju kort nr 1 to jedyna arena paryskiego stadionu, na której z pierwszego rzędu można tenisistom spojrzeć w oczy. Przed meczem Świątek w trzeciej rundzie z mistrzynią olimpijską z Rio Monicą Puig w oczach Polki nie było widać strachu, ale już po kilku gemach miał prawo się pojawić.
Świątek oddawała gema za gemem, rywalka z Portoryko grała pewnie, świetnie serwowała i w głowie każdego kibica emocjonalnie zaangażowanego po stronie 18-latki z Warszawy mogła zaświtać myśl: to już koniec podróży, czas na powrót do domu. Jakby tego było mało, Świątek poprosiła na kort fizjoterapeutę. Jeśli ktoś powie, że po pierwszym secie przegranym 0:6 bardzo wierzył, to trzeba podejrzewać go o nieszczerość. Oczywiście to jest kobiecy tenis, tu takie zwroty akcji się zdarzają, ale rzadko w starciu wielkoszlemowej prawie debiutantki z zawodniczką doświadczoną. Prawdę mówiąc, nic nie wskazywało, że może być lepiej.