Czy na kortach Legii właśnie odradzają się tradycje węgierskiego tenisa tego nie wiemy, ale krok w dobrą stronę został zrobiony. Może Csenge Furak i Mate Valkusz nawiążą do dawnych sukcesów powojennego mistrza Roland Garros Józsefa Asbótha, finalisty tego turnieju Istvána Gulyása, świetnego deblisty Balázsa Taróczego lub Zsuzsi Körmöczy (międzynarodowa mistrzyni Francji i półfinalistka Wimbledonu w latach 50.) wśród pań.
Panna Furak pokonała w finale 14-letnią Wiktorię Rutkowską 6:2, 6:4. Była bardziej cierpliwa, grała może mniej efektownie, ale bezpieczniej i to dało jej sukces z bojową Polką. Młody wiek daje jednak polskiej finalistce szansę ponownego startu za rok, jest czas by poprawić precyzję, nauczyć się unikać pośpiechu. – Jest złość, niedosyt, bo było blisko zwycięstwa, ale zagrałam chyba najsłabszy mecz w turnieju. Bywa, szkoda – powiedziała Rutkowska.
Większość obserwatorów stawiała na sukces Valkusza wśród chłopców i miała rację. Węgier pokonał Białorusina Maksima Tybara 7:5, 6:4. Rok temu kadet Mate też grał w finale, przegrał z Michałem Dembkiem, teraz po zaciętym meczu wygrał. Łatwo nie było, rywal miał nawet piłkę na zwycięstwo w pierwszym secie.
– Finał był wyrównany, obaj dobrze graliśmy. Zwycięstwo obiecywałem jednak od samego początku. Rok temu miałem niedosyt, teraz wszystko jest w porządku. Warto było znów przyjechać – powiedział młody Węgier. Skończył 16 lat, więc za rok nie będzie bronić tytułu.
Nagrodami za zwycięstwa w turnieju Bohdana Tomaszewskiego były szklane repliki przechodniego trofeum z mosiądzu, które wręczane jest zwycięzcom od 1968 roku podczas oficjalnej ceremonii zamknięcia, doszły do nich kryształowe puchary od patrona turnieju prezydenta RP Bronisława Komorowskiego i oczywiście punkty rankingowe do klasyfikacji Tennis Europe.