Obaj mają po 27 lat (Andy jest starszy tylko o tydzień), walczą ze sobą od czasów juniorskich. Serb wygrywał częściej. W dorosłym życiu turniejowym też prowadzi ze Szkotem, na razie 15-8. W Wielkim Szlemie Djoković ma już siedem tytułów, Murray dwa.
W Australian Open również widać przewagę Novaka – cztery razy grał w finale, cztery razy wygrał. Jego rywal przegrywał trzy razy na trzy podejścia – dwa razy (w 2011 i 2013 roku) właśnie z Djokoviciem. Najbardziej pamiętny i wyrównany mecz w Melbourne rozegrali jednak w 2012 roku, w półfinale. Po 4 godzinach i 50 minutach serbski mistrz wygrał 6:3, 3:6, 6:7 (4-7), 6:1, 7:5.
Statystyki nie grają, często są zwodnicze, ale trochę otuchy temu teoretycznie słabszemu też mogą dać. Szkot zdobył oba tytuły wielkoszlemowe (w Wimbledonie i US Open) po zwycięstwach nad Serbem.
W tym roku doszli do kolejnego wielkoszlemowego finału podobną drogą: grali dość dobrze, może nie wybitnie, ale tylko dwa stracone sety (Murray po jednym z Grigorem Dimitrowem i Tomasem Berdychem, Djoković w półfinale ze Stanem Wawrinką) świadczą, że przygotowali się dobrze. Na ławkach trenerskich obu siedzą znane postaci światowego tenisa: z jednej strony Boris Becker, z drugiej Amelie Mauresmo.
Nie dzieli ich tak wiele, jak wskazują wyniki w Wielkim Szlemie. Zapewne zobaczymy kolejny długi mecz, pełen zaciętych wymian i popisów technicznych. Być może zobaczymy też granice wytrenowania współczesnych tenisistów, szkołę przeżycia na kortach, grę w warunkach krańcowego zmęczenia.