Kompromitacja Janowicza w Wimbledonie

Jerzy Janowicz przegrał z Marselem Ilhanem mecz pierwszej rundy Wimbledonu. Wynik – 7:6 (7-4), 6:4, 6:7 (4-7), 6:3 dla Turka. Dogrywka z dziennikarzami w sali konferencyjnej nie poprawiła wrażeń

Aktualizacja: 29.06.2015 23:16 Publikacja: 29.06.2015 22:56

Kompromitacja Janowicza w Wimbledonie

Foto: AFP

Turecki tenis męski nie ma przesadnych sukcesów. Marsel Ilhan tak naprawdę Turkiem jest przyszywanym, nazywa się Marsel Chamdamow, pochodzi z Uzbekistanu, nawet mówi po rosyjsku.

Kiedy miał 16 lat przyjechał z matką do Stambułu, został, grał, trenował i dzięki sponsorowi wybił się ponad skromną miejscową normę. Dziś ma 28 lat i dzięki niemu tureckie gazety sportowe mogły już w 2009 roku napisać, że kraj ma tenisistę w drabince wielkoszlemowej (ten fakt zapisano po raz pierwszy w Nowym Jorku).

Mecz Jerzego Janowicza z Marselem Ilhanem/Chamdamowem sędziowie przenieśli z kortu nr 15 na kort nr 5. Z punktu widzenia dziennikarzy – gorzej, bo nie można było spotkania obejrzeć z góry, zza dużych szyb kafejki dla mediów. Trzeba było iść w wimbledoński tłok i patrzeć zza pleców publiczności oraz rodziców polskiego tenisisty.

W sumie było na co, choć bez przyjemności. Pierwszy set: mozół walki do stanu 6:6, potem 3-0 w tie breaku dla Polaka i za chwilę 7-4 dla Turka. Drugi set: Ilhan prowadzi 3:2 i ma serwis, Janowicz wyrównuje. Znów przełamanie, widać już nerwy po polskiej stronie. Janowicz uznał, że maszyna kontrolująca dotknięcie siatki przy serwisie jest zepsuta, ale zrozumienia u sędziego nie znalazł. Porażka 4:6.

Następny set to jakby podsumowanie tego, co działo się wcześniej – walka z nerwami, złość, przełamania, powroty i znów tie-break, ale taki, którego waga znacznie wzrosła. Janowicz ten mały egzamin z gry pod presją nawet zdał, choć cytować, co przy tym mówił do siebie i okolic, nie wypada.

Kibice tureccy mogą oczywiście widzieć to inaczej – to Ilhan przegrał, nie kończąc prostej piłki przy siatce: smecz rachityczny, potem strzał w taśmę, a mogło być 5-2. Doszło zatem do czwartego seta, nad Londynem zaczęło zmierzchać, zasadne stało się pytanie, czy Polak z Turkiem zdążą przed zachodem słońca. Zdążyli, a to oznaczało, że Jerzy Janowicz przegrał w pierwszej rundzie i wraca do miasta Łodzi.

– Dajesz Jurek! – słychać było z trybun w ostatnich chwilach meczu, ale Jurek nie dał wiele. Jaki jest Janowicz w nerwach – każdy widzi. Prawda jest przykra – Polak nie przegrał z tenisistą wybitnym, ani nawet bardzo dobrym. Przegrał znów ze sobą i z porządnym rzemieślnikiem, który jednak myślał o wygrywaniu piłek, o taktyce, o kierunku odbić i szybkim bieganiu. Nie przejmował się kibicami. Grał tak, jak wymagały okoliczności – nie dyskutował, nie krzywił się, nie protestował, nie ciskał rakiety w krzesełko, nie tracił koncentracji.

Przebłysk formy Janowicza w Halle okazał się ułudą. Będzie parę miejsc spadku w rankingu, będzie trudna, może głośna dyskusja, co dalej. Konferencja prasowa się odbyła, tenisista przyszedł szybko i od drzwi poprosił, podkreślmy, że grzecznie, by z salki wyszedł red. Adam Romer, redaktor naczelny magazynu „Tenisklub".

Skąd pomysł i przyczyna, by dziennikarzowi zakazać wejścia – nie uzasadnił. Redaktor Romer równie grzecznie odmówił, dodając, że nie zamierzał zadawać pytań, ale taka jego praca i obowiązek, że wysłuchać powodów porażki powinien. Jerzy Janowicz ponowił prośbę, znów została odrzucona, konferencja potoczyła się zatem dalej, choć atmosfera w małej wimbledońskiej salce wyraźnie stężała i zdać relację z tego co mówiono naprawdę trudno.

Ocena meczu? – Zagrałem słabiej. Jakie przyczyny porażki? – No, nie wiem. Zdrowie jest? – Jest. Rozmawia pan o trenerem o tych nerwach? – Nie rozmawiam. Rywal grał dobrze? – Bardzo dobrze. Coś w grze przeszkadzało? – Polscy kibice przeszkadzali, krzyczeli w niewłaściwych momentach. Zagra pan w Pucharze Davisa? – Zagram.

I tak jeszcze może dwie minuty, po nich pytań nie miał już nikt, bo jak mieć, gdy komunikacja tak silnie zawodzi.

We wtorek ciąg dalszy, miejmy nadzieję nieco mniej stresujący. Najpierw na korcie nr 8 Magda Linette zagra pierwszy mecz z Japonką Kurumi Narą, nieco później Agnieszka Radwańska (drugi mecz na telewizyjnym korcie nr 12) z Lucie Hradecką. Deblista Mateusz Kowalczyk ze Słowakiem Igorem Zelenayem też dostali mecz blisko południa – o 11.30 na korcie nr 4. Dobrze, że nie wieczorem.

Ciekawsze wyniki
> Mężczyźni – I runda: M. Raonic (Kanada, 7) – D. Gimeno-Traver (Hiszpania) 6:2, 6:3, 3:6, 7:6 (7-4); M. Cilić (Chorwacja, 9) – H. Moriya (Japonia) 6:3, 6:2, 7:6 (7-4); J. Nieminen (Finlandia) – L. Hewitt (Australia) 3:6, 6:3, 4:6, 6:0, 11:9; L. Broady (W. Brytania) – M. Matosevic (Australia) 5:7, 4:6, 6:3, 6:2, 6:3; F. Verdasco (Hiszpania) – M. Klizan (Słowacja) 4:6, 6:2, 6:3, 6:7 (5-7), 13:11; M. Ilhan (Turcja) – J. Janowicz (Polska) 7:6 (7-4), 6:4, 6:7 (4-7), 6:3.
> Kobiety – I runda: A. Ivanović (Serbia, 7) – Y. Xu (Chiny) 6:1, 6:1; W. Azarenka (Białoruś, 23) – A. Kontaveit (Estonia) 6:2, 6:1; K. Flipkens (Belgia) – A. Beck (Niemcy) 0:6, 6:3, 6:4; S. Errani (Włochy, 19) – F. Schiavone (Włochy) 6:2, 5:7, 6:1.

Tenis
Kim w sztabie Huberta Hurkacza będzie Ivan Lendl, a kim Nicolás Massú?
Tenis
Sprawa Igi Świątek. Jajko też może być zanieczyszczone środkami dopingującymi
Tenis
Hubert Hurkacz ogłosił nazwiska nowych trenerów
Tenis
Słowa wsparcia, chłodna analiza, gorzka ironia. Reakcje na sprawę Igi Świątek
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Tenis
Iga Świątek miała pozytywny wynik testu antydopingowego. Co się stało i co ją czeka?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska