Wszystkich umiarkowanie wierzących w obecne możliwości Radwańskiej na wimbledońskiej trawie trzeba odesłać do powtórek poniedziałkowego meczu 1/8 finału z Serbką.
Zagrały jeden z najładniejszych meczów turnieju, do połowy drugiego seta prześcigały się w zagraniach, które należało oklaskiwać na stojąco. Kto ma pojęcie o subtelnościach tenisa, widział myśl taktyczną, świetną technikę i jeszcze wytrzymałość w wymianach granych na 120 procent mocy. Dobrze się oglądało, jeszcze lepiej, że wynik brzmi 7:5, 6:4 dla Polki. Jest piąty ćwierćfinał Agnieszki w Wimbledonie, po prostu jest jak dawniej.
Radwańska nie miała w tym spotkaniu chwili kryzysu. Wykonała z chłodną głową plan taktyczny, omijała groźny bekhend rywalki, prowadziła grę, potrafiła zmuszać Jelenę do błędów. Owszem, denerwowała się niekiedy, zwłaszcza gdy wiatr zdmuchnął jej raz czy drugi piłkę ze środka rakiety albo gdy zaczęła mecz od paru przegranych punktów. Siła charakteru tenisistki z Krakowa też jednak miała znaczenie. Agnieszka szybko wyrównała w pierwszym secie, doprowadziła do stanu 5:4, nie wykorzystała pierwszej szansy, lecz wywalczyła kolejne przy 6:5 i tych nie zmarnowała.
Janković umie szukać korzyści na korcie w każdy sposób. W poniedziałek musiała zapłacić za małe gierki, jakie często lubi prowadzić: pierwsze ostrzeżenie za opóźnianie podania sędzia dał jej już po trzech gemach, kolejne dwa kosztowały ją utratę pierwszego serwisu (taka jest kara wedle nowych przepisów).
To nie te piłki decydowały, ale każdy drobiazg był ważny, także pomoc z ławki. Na nowym korcie nr 3 grupa wsparcie jest tuż nad głowami grających, wystarczy odwrócić się plecami do sędziego i można konwersować ze swą ekipą niemal otwarcie. Serbskie gesty widzieliśmy wyraźnie i niekiedy słyszeliśmy grubsze słowo. Drugi set trzymał w napięciu, lecz skoro przełamanie serwisu Serbki przyszło już w połowie drogi, to spokój po polskiej stronie był większy. Wprawdzie remis 4:4 jeszcze przez chwilę obiecywał serbskiej ławce ciąg dalszy, ale mowa ciała Jeleny pokazywała jasno – czuła się coraz bardziej bezradna.