Reklama

Radwańska: Przed turniejem półfinał wzięłabym w ciemno

Agnieszka Radwańska po porażce z Garbine Muguruzą w pólfinale Wimbledonu

Aktualizacja: 09.07.2015 18:36 Publikacja: 09.07.2015 18:29

Radwańska: Przed turniejem półfinał wzięłabym w ciemno

Foto: AFP

Której z dramatycznych sytuacji w tym meczu pani najbardziej żal?

Agnieszka Radwańska: Było parę takich piłek, które miały znaczenie, ale spodziewałam się trudnego meczu, więc żałować nie ma czego. 

Co pani wymyśliła, by w drugim secie mecz tak się odmienił?

Zmieniłam rytm uderzeń, Garbine gra w jednym, szybkim rytmie z obu stron kortu, zmiana tempa i rotacji, to był jedyny sposób, by wybić ją z tej solidnej gry. To jednak dobra tenisistka, rozegrała wiele trudnych meczów i sobie poradziła.

Złościła się pani na zły los, który kierował piłki rywalki po taśmie lub ocierał o linie?

Odrobina szczęścia jest potrzebna, może Muguruza miała go ciut więcej, ale nawet gdybym wygrała ostatniego gema, to i tak nie miałabym gwarancji wygrania meczu. Możemy sobie gdybać o dwóch-trzech piłkach, ale one nie zmieniłyby rezultatu.

W którym z przegranych wimbledońskich półfinałów była pani bliżej zwycięstwa – z Sabine Lisicki, czy z Muguruzą?

Wydaje mi się, że w półfinale z 2013 roku byłam bliżej awansu. Nie chodzi tylko o wynik, ale raczej o charakter tamtej gry, choć wtedy nie byłam w pełni zdrowa.

Reklama
Reklama

Gdyby ktoś zaproponował pani przed Wimbledonem półfinał, wzięłaby pani?

W ciemno bym brała. I to nawet oglądając moją tegoroczną drabinkę. Drabinki szybko się zmieniają, właściwie nie powinno się w nie patrzeć.

W BBC porównywano pani półfinał z Hiszpanką do finału z Sereną Williams w 2012 roku: najpierw set wysoko przegrany, potem powrót nadziei i znów przewaga silnej rywalki. Pani komentarz?

Zgadzam się, podobnie to wyglądało. 

Gra na trawie dała pani zastrzyk energii, czy zostanie ona z panią podczas turniejów na twardej nawierzchni?

Na pewno tak, choć po trzech tygodniach gry na trawie niewiele jej zostało. Odpocznę jednak tydzień, zaplanuję krótkie wakacje, potem gram dalej. Lubię amerykańskie turnieje. 

Pani cel to awans do turnieju mistrzyń w Singapurze?

Tak. Zbliżyłam się do niego, nadrobiłam w Londynie straty do rywalek. Będzie ciekawie, w ósemce są dziś nowe nazwiska, ale jeszcze wiele może się zdarzyć.

A możemy coś zrobić, by pani się uśmiechnęła?

Nie wiem, co tam państwo napiszecie. Napiszcie obiektywnie. Uśmiechnęłabym się się pewnie wtedy, gdybym sama coś napisała o tym meczu, wszystkim wysłała i poszłoby dalej. 

—w Londynie wysłuchał Krzysztof Rawa

Tenis
Wim Fissette, trener Igi Świątek, dla „Rzeczpospolitej": Zawsze celem jest rozwój
Tenis
Po publikacji „Rzeczpospolitej” minister sportu reaguje na aferę w polskim tenisie
Tenis
Aryna Sabalenka – królowa twardych kortów
Tenis
Iga Świątek po US Open. Wróci jeszcze silniejsza
Tenis
Koniec marzeń. Iga Świątek nie zdobędzie drugiego tytułu w US Open, udany rewanż Amerykanki
Reklama
Reklama