Milos Raonic: Tenisista dobrze ułożony

Milos Raonic nie nosi serca na dłoni, kibice niewiele o nim wiedzą. To nie przysparza popularności, ale sława nie jest priorytetem kanadyjskiego tenisisty.

Aktualizacja: 14.08.2015 16:13 Publikacja: 14.08.2015 16:00

Milos Raonic: Tenisista dobrze ułożony

Foto: AFP

Zamiast tego syn inżynierów z Czarnogóry woli przyjrzeć się swoim statystykom drugiego serwisu. Albo – trochę wzorem Novaka Djokovicia – spotkać się z dietetykiem i sprawdzić, co mu najlepiej służy. – Jest twardy, pełen poświęcenia i poważny. W ciągu ostatnich dwóch lat zrobił wszystko, co się dało, aby poprawić grę – mówi o młodym Kanadyjczyku John McEnroe, który w latach 1981-84 kończył sezon na 1. miejscu klasyfikacji ATP. Kiedy Amerykanin używa słowa „serious", to musi coś znaczyć.

Statystyki są coraz lepsze – Raonic wygrywa 60 procent piłek po drugim podaniu. Dietetyk doradził odstawienie łososia, tuńczyka, mandarynek i niektórych orzechów. Raczej wieprzowina niż wołowina. Nie jest łatwo, bo pacjent bardzo nie lubi próbować nowych potraw.

Ale spróbuje, bo tak trzeba. Kiedyś trzeba było nakłonić dyrekcję liceum do przesunięcia wszystkich zajęć na rano, żeby mógł trenować po południu, nawet kosztem obiadu i zawierania znajomości w szkolnej stołówce. Później należało przekonać rodziców o odłożeniu uniwersyteckiego stypendium na rzecz zawodowego tenisa. 17-letniego Milosa klasyfikowano wówczas około 900. pozycji w rankingu. Dali mu dwa lata na awans do czołowej setki, a jak nie, to studia. Po Australian Open 2011 znalazł się na 94. miejscu. Kilka tygodni później, w Memphis, został się pierwszym tenisistą urodzonym w latach dziewięćdziesiątych, który wygrał turniej z cyklu ATP World Tour.

A na samym początku trzeba było przekonać ojca, żeby zostać na korcie jeszcze trochę, aż odbije się wszystkie piłki, które pozostały w maszynie. Był już późny wieczór, bo wtedy zazwyczaj trenował przyszły mistrz. Korty w okolicach Toronto – dokąd na początku lat 90. przeprowadziła się z Podgoricy pięcioosobowa rodzina – nie były tanie. Najkorzystniej można było wynająć plac z rana, albo pod koniec dnia. Więc inżynier Raonic czekał, aż syn odbije wszystkie piłki. Podobnie jest dziś – robota musi zostać wykonana. Żadnych „ale", żadnych telefonów podczas treningu, o czym wie każdy z trenerów tenisisty.

Obecnie trenerem jest Ivan Ljubicić – także urodzony w byłej Jugosławii, także obdarzony świetnym serwisem, który w 2006 roku dał mu awans na 3. miejsce ATP. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, uczeń wkrótce przerośnie mistrza. Chorwat ma za zadanie sprawić, aby całość gry Kanadyjczyka osiągnęła poziom jego imponującego podania. Nie jest to najszybsze uderzenie na świecie (choć 249,9 km/h robi wrażenie), ale John McEnroe stawia serwis Raonica zaraz za najlepszymi: Pete'em Samprasem, Borisem Beckerem i Goranem Ivaniseviciem. Uważa, że pod tym względem jest w jednej lidze z Johnem Isnerem, czy Ivo Karloviciem, tyle że porusza się po korcie lepiej niż oni.

– Nie ma talentu na miarę innego z młodych zdolnych, Bułgara Grigora Dimitrowa, ale nadrabia to konkretnymi argumentami: serwisem, także drugim, i forhendem. Musi poprawić wolej i, zwłaszcza, bekhend – tu jest mała „dziura", a w latach dwutysięcznych tenisista nie można mieć słabych stron. Na razie ratuje go ten potężny serwis – mówi „Rz" Wojciech Fibak, finalista 33 turniejów ATP, dodając, że pod względem profesjonalizmu team Raonica ustępuje jedynie zespołom Djokovicia i Rogera Federera.

Raonic ma 50-metrowe mieszkanie w Monte Carlo – maleńkie, w porównaniu z apartamentami, które zasiedlają tenisowe gwiazdy, ale to chyba w jego stylu. W Monaco – poza względami podatkowymi – podoba mu się to, że można wziąć piłki, zejść na dół i spokojnie potrenować w Monte Carlo Country Clubie. Nikt nie przejmuje się, kim jesteś.

Nie zależy mu na sportowym samochodzie. – Przejadę się raz i drugi, a potem będę musiał szukać kogoś, kto ruszy auto raz w tygodniu, podczas gdy będę w podróży. To takie nielogiczne - mówi i wybiera smarta.

Logika i plan do podstawa. Jeśli odwiedzać nowojorskie galerie, to z myślą o przyszłych zakupach i urządzeniu blisko 200-metrowego loftu w Toronto. – Kiedy ktoś przyjdzie, chcę mu opowiedzieć o tym, co wisi na ścianach. Nie muszę wiedzieć wszystkiego o sztuce, ale o tym co mam, tak – mówi. Jeśli dziewczyna, to nie teraz, kiedy tak ciężko pracuje. Dobrze, żeby była ambitna, z własną karierą. Taka, która tylko siedzi na trybunach, z potem czeka przed szatnią – raczej nie, bo to właśnie jest mało ambitne.

Wszystko ma swoje miejsce, zupełnie jak uczesane z chirurgiczną precyzją włosy, które bywają przedmiotem żartów – mają nawet dwa „własne" profile na twitterze. U Raonica wszystko jest dobrze ułożone.

Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Tenis
Katarzyna Kawa w formie tuż przed turniejem w Radomiu