- Jestem bardzo zadowolony z meczu, poza dwoma gemami, pod koniec pierwszego seta i na samym początku drugiego, w których dałem się przełamać. Biorąc pod uwagę moje ostatnie słabsze wyniki, to był niezły występ – mówił 27-letni tenisista.
W spotkaniu z Francuzem wystąpił ubrany od stóp do głów na czarno. Wszystko dokładnie zaplanował, strój zakupił rano w szczecińskim sklepie sportowym. Chciał w ten sposób dostosować się do okoliczności meczu, który odbył się w sesji wieczornej. Wyróżniał się nie tylko ubiorem, ale także mocnym serwisem i uderzeniami kończącymi. Dzięki tym atutom łatwo zdominował bezbarwnego Francuza , który jeśli zaskakiwał Polaka to tylko notorycznie granymi skrótami.
Panfil wiosną wygrał trzy turnieje rangi futures w Gruzji. Awansował potem na najwyższa pozycję w karierze – 238. Za ciosem jednak nie poszedł, częściej przegrywał niż wygrywał. To jeden z wielu niespełnionych talentów polskiego tenisa. Pokazał to choćby na początku ubiegłego roku, kiedy wraz z Agnieszką Radwańską awansował do finału Pucharu Hopmana, pokonując Andreasa Seppiego i Milosa Raonica, przegrywając tylko – ale w trzech setach - z Jo-Wilfridem Tsongą.
W polskiej kadrze wciąż jest bardzo ceniony. Jeśli odpadnie w Szczecinie natychmiast wyjeżdża do Gdyni. Tam będzie sparingpartnerem przygotowującej się do meczu ze Słowacją naszej drużyny daviscupowej. Nikt mu jednak wczesnego wyjazdu nie życzy, ale w Szczecinie łatwo nie będzie. W kolejnej rundzie zagra ze zwycięzcą spotkania Marek Michalicka (Czechy) – Jan Lennard Struff (Niemcy). Struff to ubiegłoroczny finalista Pekao Szczecin Open. Panfil już zapowiedział, że jeśli zagra w sesji wieczornej znów pójdzie rano do sklepu i kupi na wieczór czarny strój.
Początek wtorkowych meczów na kortach przy Alei Wojska Polskiego o godz. 11. Wystąpi w nich piątka Polaków.