Japońscy widzowie chyba nie do końca wierzyli w atrakcje spotkania Czeszki z Polką, hala Ariake Colliseum przed ostatnim meczem była pustawa, nawet przy zasłoniętym dachu. Ale warto było zostać – kto poczekał, zobaczył dwie godziny gry, trzy interesujące sety, zwycięstwo broniącej tytułu Radwańskiej 6:3, 3:6, 7:5 i niemało emocji.
Większą agresorką była Barbora Strycova, przed 14 laty najlepsza juniorka świata, potem raczej niespełniona nadzieja czeskiego tenisa. Zaczynała dobrze (2:0 w pierwszym secie, 3:0 w drugim), kończyła różnie, wedle zmiennych nastrojów, które raz dawały jej przewagę, innym razem kazały oddawać punkt za punktem.