Najlepsza polska narciarka alpejska ma w tym sezonie apetyt na dobre miejsca, najlepiej na podium, bo choć kilka razy była blisko, to jeszcze w najlepszej trójce nie skończyła zawodów. Jak sama podkreślała, przygotowania do sezonu były dobre, zdecydowała się też na podjęcie współpracy z psychologiem. Na tym poziomie każdy szczegół może być ważny, a z fachowego wsparcia korzysta wielu sportowców.
Gąsienica-Daniel od kilku lat jest w czołówce slalomu-giganta, więc z bojowym nastawieniem pojechała na inaugurację do Soelden. Na tej górze Polka startowała już wiele razy, ale nigdy nie wystąpiła w drugim przejeździe. Tym razem jej się to udało. Po pierwszym przejeździe była 16. ze stratą 2,62 sekundy do Włoszki Federiki Brignone. Polska zawodniczka miała 17. czas, jednak godzinę przed drugim przejazdem zdyskwalifikowana Ranghild Mowinckel.
Norweżka miała fluor w swoich smarach, co według przepisów FIS jest niedopuszczalne. To było pierwsze tego typu zdarzenie i na pewno wywoła spore dyskusje w świecie narciarskim. O mierzeniu poziomu fluoru mówiło się już od kilku lat, ale dopiero teraz władze światowego narciarstwa zaprezentowały odpowiednie urządzenie. Norwegowie zapewniali, że nie chcieli łamać przepisów, kupili nawet podobne urządzenie do wykorzystywanego przez FIS, żeby być pewnym przejścia przez kontrole, ale ich tłumaczenia na nic się nie zdały.
W czołowej trzydziestce wystąpiła też Magdalena Łuczak, która startowała z 46. numerem, ale miała 25. czas.
Drugi przejazd był lepszy w wykonaniu najlepszej polskiej alpejki. Ostatecznie Gąsienica-Daniel pokonała trasę dwóch przejazdów w czasie 2:21.71 i do najlepszej Szwajcarki Lary Gut-Behrami (2:18.94) straciła 2.77 sekundy. Na drugiej pozycji slalom gigant w Soelden skończyła Brignone, a trzecia była Słowaczka Petra Vlhova. Dopiero szósta była zdobywczyni Małej Kryształowej Kuli w slalomie gigancie w poprzednim sezonie Amerykanka Mikaela Shiffrin.