Biało-czerwoni będą rywalizować o dwa miejsca premiowane awansem do elitarnego towarzystwa 16 najlepszych drużyn świata z Litwą, Koreą Południową, Rumunią, Włochami oraz gospodarzami, Brytyjczykami.
Wszyscy zdają sobie sprawę, że potencjalny sukces z jednej strony uratowałby polski hokej, ale z drugiej być może przerósłby możliwości organizacyjne związku, który tonie w długach i wyjścia na prostą nie widać. Tylko spektakularny wynik reprezentacji może sprawić, że pojawią się sponsorzy i oby wraz z nimi także plan szkolenia we wszystkich grupach wiekowych.
Jest precedens
W 2018 r. po mistrzostwach świata Dywizji 1A w Budapeszcie spadliśmy do niższej dywizji. W kolejnym sezonie w Tallinie awans przegraliśmy z Rumunią, a potem dwa lata pandemii sprawiły, że turnieje były odwoływane. W końcu w poprzednim roku na lodowisku w Tychach doczekaliśmy się powrotu do Dywizji 1A i teraz w Nottingham będziemy występowali w roli beniaminka.
Historia rywalizacji w tej dywizji już zna taki przypadek, że nowicjusz potrafił zdobyć miejsce premiowane awansem. Właśnie w 2018 r. Brytyjczycy występowali w takiej roli i zdobyli miejsce w elicie.
Jeśli polscy hokeiści z sześciu ostatnich towarzyskich meczów z silnymi rywalami wygrywają aż cztery, to można patrzeć na turniej w Nottingham z nadzieją.