Wójcik była jedną z niewielu polskich nadziei na olimpijski medal. Leciała na igrzyska jako piąta zawodniczka Pucharu Świata i startowała w ostatniej parze z zewnętrznego toru – tego, który uwypukla jej największy atut, czyli atomowy start. Miała jednak dopiero dziesiąty czas otwarcia, a rywalizację zakończyła na jedenastym miejscu. Niższego tej zimy nie zajęła.
– Nie mogłam złapać rytmu na pierwszym łuku. Apetyt był większy – powiedziała po starcie przed kamerą Eurosportu i trudno się z nią nie zgodzic. Podkreślała też, że jest zadowolona z wyniku, mimo że przed igrzyskami marzyła o podium. Dziewiąty czas miała Ziomek, ale ona mówiła o niedosycie, choć to jak na razie najlepszy indywidualny występ polskiej łyżwiarki w Pekinie. Złoto zdobyła faworytka Erin Jackson, której w Pekinie mogło w ogóle nie być. Amerykanka podczas krajowych kwalifikacji upadła. Miejsce w olimpijskiej kadrze, niejako w uznaniu dla formy oraz klasy, oddała jej jednak Brittany Bowe. Ostatecznie wystartowały obie, bo Amerykanki dostały dodatkowe miejsce. Bowe była szesnasta, straciła do Jackson sekundę.
Polakom pozostały jeszcze cztery solowe występy.
W piątek na 500 m o włos od medalu był Piotr Michalski. Zajął piąte miejsce, do podium zabrakło mu trzech setnych sekundy. Przed startem Michalski długo trenował sam – dwaj pozostali sprinterzy Marek Kania i Damian Żurek byli na izolacji – a sen z powiek spędzał mu dramat partnerki Natalii Maliszewskiej, która przez pozytywny wynik testu na koronawirusa straciła szanse walki o medal w short tracku.
Czytaj więcej
Marte Olsbu Roeiseland wygrała bieg pościgowy i zdobyła czwarty medal na igrzyskach olimpijskiej...