Jekatierina Kurakowa: Polska dała mi drugie sportowe życie

Łyżwiarka figurowa Jekatierina Kurakowa o powodach przeprowadzki z Rosji do Polski i olimpijskim starcie w Pekinie w biało-czerwonych barwach.

Publikacja: 01.02.2022 21:00

Jekatierina Kurakowa: Polska dała mi drugie sportowe życie

Foto: AFP / Daniel Mihailescu

Jak to się stało, że nastolatka z Rosji będzie na igrzyskach reprezentować Polskę?

Miałam 15 lat, gdy usłyszałam w Rosji, że za rok–dwa czeka mnie sportowa emerytura. Zostałam postawiona przed trudnym wyborem: albo pójdę na studia, albo będę musiała coś w życiu zmienić. Kocham ten sport, nie chciałam kończyć kariery. Uważałam, że mam coś jeszcze do powiedzenia na międzynarodowej arenie. Oczywiście było ryzyko, że jeśli rosyjski związek nie wyrazi zgody, bym reprezentowała Polskę, nie będę miała do czego wrócić. Na szczęście wszystko ułożyło się po mojej myśli.

Rosjanie próbowali blokować pani starty dla Polski?

Tak, ale to mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że jestem dobrą łyżwiarką.

Co wiedziała pani o Polsce, zanim tu przyjechała?

Byłam wcześniej dwa razy na zawodach w Toruniu. Spodobało mi się miasto. Ludzie byli dla mnie bardzo mili. Zaskoczyło mnie, że wszyscy są tak uczynni. Jak byłam na dworcu, od razu podchodzili i pytali, czy potrzebuję pomocy.

Jak przyjęli panią koledzy w klubie?

Bardzo ciepło. Wszyscy starali się, bym czuła się tu jak najlepiej. Pan Marek (Kaliszek, prezes klubu MKS Axel Toruń – przyp. red.), Natalia i Maksym (Kaliszek i Spodyriew, polska para, która też wystartuje na igrzyskach – przyp. red.) pomagali mi na każdym kroku. Dlatego teraz robię wszystko, by się odwdzięczyć za to, że dostałam szansę, by reprezentować Polskę. Jestem z tego bardzo dumna. Polska dała mi drugie sportowe życie. Jestem tu już cztery lata, czuję, że to mój dom. Do Rosji jeżdżę rzadko. Wszyscy moi przyjaciele, chłopak i jego rodzina mieszkają w Polsce. Moja rodzina została w Rosji, ale mnie odwiedza.

Podobno języka polskiego uczyła się pani w kawiarni podczas pobytu w Kanadzie...

W Starbucksie, do którego chodziłam codziennie przed treningami. Kiedy wróciłam do Polski, wszyscy byli zaskoczeni, że mówię tak dobrze. W Kanadzie miałam masażystę, który pochodzi z Polski, więc gdy pojawiały się wątpliwości, jak wypowiedzieć dane słowo, mogłam na niego liczyć, poprawiał moje błędy. W Polsce chciałam od razu być bliżej ludzi, pokazać, że nie przyjechałam tu tylko trenować. Żebyście też czuli, że jestem jedną z was, a nie dziewczyną, która wpadła tylko na chwilę. Polska to moja druga ojczyzna.

Zdominowała pani rywalizację w naszym kraju. Konkurentki nie patrzyły z zazdrością?

Na co dzień nie mamy bezpośredniego kontaktu, bo trenujemy w różnych miastach. Podczas zawodów zdarzało się, że ktoś dziwnie spojrzał albo nie chciał się przywitać. Ale to były sporadyczne przypadki. Większość osób traktuje mnie bardzo dobrze.

A jak reagują Rosjanki, z którymi pani teraz rywalizuje?

Wszystko zależy od człowieka. Ale staram się nie zwracać na to uwagi. Szanuję wszystkich, bez względu na kraj, jaki reprezentują. Wierzę w teorię bumeranga – jeśli dajesz innym pozytywną energię, to dobro do ciebie wraca.

Na lodowisko zaprowadziła panią mama...

Od dziecka byłam aktywna, ale często chorowałam. Byłam mała i chudziutka, lekarz powiedział, że dla mojego zdrowia będzie lepiej, jeśli zajmę się sportem. Koło domu mieliśmy lodowisko. Na początku była to tylko zabawa, a teraz jadę na igrzyska. Zaczynałam, gdy miałam cztery lata. Przełom nastąpił, gdy moja pierwsza prawdziwa trenerka pokazała mi medale i zapytała, czy nie chciałabym się łyżwiarstwem zająć na poważnie. Odpowiedziałam, że możemy spróbować. Nigdy nie czułam strachu, nie bałam się skoków, uwielbiam te momenty, gdy wzbijam się w górę. Chociaż przez chwilę czuję, że latam, i to jest super.

Muzykę wybiera pani sama czy razem z trenerami i choreografami?

Wspólnie. Rozmawiamy, słuchamy i wybieramy. Staram się nie ograniczać do jednego gatunku muzycznego. Chcę, żeby publiczność mogła mnie zobaczyć z różnych stron.

Łyżwy i stroje to duży wydatek. Jak sobie pani radziła finansowo?

Dopóki nie miałam sponsora, wszystkie koszty pokrywał mój tata. Jestem wdzięczna, że tak mnie wspierał i we mnie wierzył.

Pracowała już pani z trenerami z różnych krajów, m.in. ze słynnym Kanadyjczykiem Brianem Orserem. Szkolenie w Rosji czy Kanadzie różni się od tego we Włoszech, gdzie trenowała pani przed igrzyskami w Pekinie?

System jest zupełnie inny. W Kanadzie podczas godzinnego treningu przez 15 minut pracujesz z trenerem – poświęca uwagę tylko tobie, ale masz ograniczony czas. We Włoszech nie ma takiego limitu, ale zajęcia odbywają się w grupie. Trenerzy mogą przez ten czas obserwować i pomagać wszystkim zawodnikom, dla mnie to wygodniejsze. Możliwość przygotowywania się tu w sezonie olimpijskim to najlepsze, co mogło mnie spotkać.

Mieszka pani teraz w Egni. Co to za miejscowość?

Położona w Tyrolu, przy granicy z Austrią. To małe miasteczko, w weekendy bywa nudno. Ale zazwyczaj jestem zmęczona po treningach, więc nie mam już siły na imprezy i wracam do hotelu. Zresztą nie przyjechałam tu na wakacje.

Trenuje panią włosko-rosyjski duet Lorenzo Magri i Angelina Turenko...

Obydwoje są bardzo dobrymi trenerami. Widzę, że im na mnie zależy, a to bardzo ważne, by czuć się potrzebnym. Z Angeliną mogę porozumiewać się po rosyjsku, z Lorenzo rozmawiamy po angielsku.

Rosja to w łyżwiarstwie figurowym potęga. Jak się ją buduje?

Myślę, że chodzi o silny charakter i dużą konkurencję. Od małego wiesz, że aby wygrywać, musisz ciężko pracować i robić postępy. Z jednej strony przygotowuje to do rywalizacji na najwyższym poziomie, z drugiej trenowanie pod taką presją jest psychicznie bardzo wyczerpujące i dziewczyny w wieku 17 lat muszą kończyć kariery. Im jesteś starszy, tym jest ciężej. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że dziś przygotować się do zawodów jest mi trudniej niż jeszcze dwa–trzy lata temu, choć jestem bardziej doświadczona i świadoma tego, co robię.

Studiuje pani na kierunku trenerskim. Przyszłość wiąże pani ze szkoleniem swoich następców?

Bardzo chcę być trenerem. Zdobyłam wiedzę w wielu krajach i myślę, że mogę ją przekazać dzieciom. Jakie cechy powinien mieć dobry trener? Dla mnie zawsze najważniejsze było, by miał do mnie odpowiednie podejście, umiał do mnie trafić.

Mazurka Dąbrowskiego już się pani nauczyła?

Jeszcze nie.

Piąte miejsce na mistrzostwach Europy to największy sukces naszej reprezentantki w historii tych zawodów, a na olimpijski występ solistki czekamy 12 lat...

Mistrzostwa Europy a igrzyska to jednak dwie różne imprezy. Dochodzą do mnie miłe komentarze, jestem za nie bardzo wdzięczna, ale próbuję się od tego wszystkiego odciąć, by przygotować się jak najlepiej do startu w Pekinie.

Jak to się stało, że nastolatka z Rosji będzie na igrzyskach reprezentować Polskę?

Miałam 15 lat, gdy usłyszałam w Rosji, że za rok–dwa czeka mnie sportowa emerytura. Zostałam postawiona przed trudnym wyborem: albo pójdę na studia, albo będę musiała coś w życiu zmienić. Kocham ten sport, nie chciałam kończyć kariery. Uważałam, że mam coś jeszcze do powiedzenia na międzynarodowej arenie. Oczywiście było ryzyko, że jeśli rosyjski związek nie wyrazi zgody, bym reprezentowała Polskę, nie będę miała do czego wrócić. Na szczęście wszystko ułożyło się po mojej myśli.

Pozostało 90% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sporty zimowe
Mistrzostwa świata w hokeju na lodzie. Krystian Dziubiński: Złość w nas kipiała
Sporty zimowe
Polscy hokeiści ma mistrzostwach świata. Grać z sercem i charakterem
Sporty zimowe
Mistrzostwa świata w hokeju. Polacy wrócili do elity z przytupem, sensacja w Ostrawie
Sporty zimowe
Polacy wracają na mistrzostwa świata elity w hokeju. “Najważniejsze będą dwa mecze”
Sporty zimowe
Dlaczego Rudolf Rohaczek został zwolniony, ale pozostanie legendą