"Rzeczpospolita": Jest pan jedynym zawodnikiem z obecnej kadry, który był już na mundialu. W 2006 roku jako 21-latek pojechał pan jako trzeci bramkarz na MŚ do Niemiec...
Łukasz Fabiański: I byłem wtedy mentalnie jeszcze dzieciakiem. Miałem zerowe doświadczenie, jeśli chodzi o wielką piłkę. Była to dla mnie ogromna nauka i w pewnym sensie udział w mundialu otworzył mi oczy i pokazał, jak wygląda futbol na najwyższym poziomie.
Łudził się pan wtedy, że zagra?
Nie. Zgrupowanie przed mundialem to był dopiero mój trzeci kontakt z seniorską reprezentacją. Wcześniej byłem powołany tylko na dwa mecze towarzyskie. Trener Paweł Janas i szkoleniowiec bramkarzy Jacek Kazimierski stawiali sprawę jasno: mam zbierać doświadczenie i tyle.
To był bardzo dziwny mundial. Pojechaliśmy go przegrać.