Roman Torres stał z zamkniętymi oczami. Wielki, pokryty tatuażami facet, na którego widok w ciemnym zaułku każdy by zadrżał, nie był w stanie śpiewać hymnu. Anibal Godoy darł się z całych sił. Edgar Barcenas patrzył w niebo.
Długo czekali na taki moment. Niewiele brakowało, a wystąpiliby w MŚ już cztery lata wcześniej w Brazylii, ale w końcówce meczu z USA stracili dwa gole i szanse odpłynęły. Teraz, przed turniejem w Rosji, historia mogła się powtórzyć. Reprezentacja USA wprawdzie niespodziewanie przegrywała z Trynidadem i Tobago, ale w końcówce spotkania z Kostaryką było 1:1 i Panama potrzebowała jeszcze jednego gola.
Starsza pani zemdlała
Była 88. minuta. Gospodarze postawili wszystko na jedną kartę. Pod pole karne rywali powędrował Torres, który jest środkowym obrońcą. Luis Tejada podał mu piłkę, a on popędził w pole karne, przepchnął obrońcę i strzelił pod poprzeczkę.
Potem zaczął się szał. Na boisko wtargnęli rezerwowi i trenerzy Panamy. Fani tańczyli na trybunach. Tego marzenia nie można było wypuścić z ręki. Każdy pomagał, jak umiał. Kiedy piłkarze wrócili na swoje miejsca, w doliczonym czasie na boisko wmaszerowała starsza pani, która nagle „zemdlała" tuż przed arbitrem. Elinda de Mitchell, bo tak się nazywa, postanowiła wybić rywali z uderzenia i urwać cenne sekundy. Została bohaterką Panamy.