Remis z Hiszpanią wypełnił balonik, który po porażce ze Słowakami był już zupełnie pusty. Chcemy widzieć zespół Paulo Sousy lepszym niż jest, tak samo, jak kilka dni wcześniej widzieliśmy w nim najsłabszego uczestnika turnieju. Dopiero środowy mecz zbliży nas do prawdy o reprezentacji Polski.
Na porażkę w meczu otwarcia piłkarze zareagowali zupełnie inaczej niż trzy lata temu podczas mundialu. – Wówczas dominowały smutek, zawód i brak wiary. Czuliśmy, że to koniec. Teraz byliśmy pewni, że jedziemy do Sewilli osiągnąć dobry wynik – mówi w rozmowie z portalem PZPN Łączy nas piłka bramkarz Wojciech Szczęsny.
Cierpliwość i rozsądek
Nikt w dwóch pierwszych kolejkach fazy grupowej nie miał piłki tak krótko jak Szwedzi, a jedynie dwie drużyny strzelały na bramkę przeciwnika rzadziej. Teraz Szwedom też nie będzie zależało na ataku. Awans mają pewny, a remis da im pierwsze lub drugie miejsce w grupie.
Polacy dostaną piłkę i będą musieli zrobić z niej użytek. Niewykluczone, że mecz okupimy cierpieniem, bo przemieni się w trening cierpliwości, bowiem Szwedzi to zespół, który trudno złamać.
Podopieczni Janne Anderssona w siedmiu tegorocznych meczach stracili tylko jednego gola. Nasi rywale wcale nie wstydzą się swojej recepty na sukces. Wprost przeciwnie, to dla nich powód do dumy.