Nadal nie wiadomo kto będzie na mecie drugi, ponieważ siły Groclinu, Legii i Lecha są mniej więcej wyrównane, a trudno się spodziewać, że do rywalizacji włączy się ktoś jeszcze.
Lech przed tygodniem pokonał w stolicy Legię, teraz zwyciężył Dyskobolię i wreszcie gra mniej więcej tak, jak się przed rozpoczęciem ligi po nim spodziewano. Były to prawdopodobnie ostatnie derby Wielkopolski w pierwszej lidze, ponieważ od nowego sezonu drużyna z Grodziska przenosi się do Wrocławia. W ten sposób, w ciągu trzech lat Lechowi odpadli dwaj konkurenci. Wcześniej poznański klub połączył się z Amiką. Małe Wronki i Grodzisk nie wytrzymały rywalizacji z wielkim Poznaniem i wydaje się, że przenoszenie dużej piłki do metropolii jest kierunkiem nieuniknionym. Niezależnie od chwilowych sukcesów Zagłębia Lubin czy Bełchatowa, na mecze których chodzi tyle ludzi, ile mieści się na jednej trybunie stadionu Lecha.
Ten stadion lada chwila będzie jeszcze większy, efektowniejszy i może wreszcie Poznań stanie się takim samym centrum futbolu jak Kraków czy Warszawa. Gdyby jeszcze udało się zrealizować pomysł władz miasta na zorganizowanie na rok przed Euro 2012 finału rozgrywek o Puchar UEFA, Poznań zaistniałby w świadomości kibiców w Europie. Każde wydarzenie tego typu wpływa korzystnie na rozwój futbolu, pod warunkiem jednak, że piłkarze Lecha będą grali z takim skutkiem, jak w ostatnich dwóch meczach z silnymi przeciwnikami. Lechowi warto kibicować choćby właśnie na interes całej naszej piłki.
Przebudziła się Legia. Od fatalnego meczu z Lechem przeszła metamorfozę. Najpierw pokonała Wisłę w Krakowie, w rozgrywkach o Puchar Ekstraklasy, a w sobotę odniosła zwycięstwo w Wodzisławiu. W obydwu spotkaniach wyróżniali się młodzi zawodnicy Legii, których nazwiska znane są niezbyt dobrze, a twarze - w ogóle. Trener Jan Urban zbyt często przegrywa, ale polityka odmładzania drużyny wyraźnie wychodzi jej na korzyść. To jest właściwy kierunek.
Przebudził się także Michał Chałbiński. W poprzednim sezonie był czołowym strzelcem ligi, toteż te trzy bramki, wbite Jagiellonii przypomniały, że ktoś taki jeszcze jest. Białostoczanom spadek raczej nie grozi (chyba że za korupcję) i to jest kolejny przykład jakości rozgrywek. Rzadko się zdarza drużyna, grająca tak nudno, jak Jagiellonia. Punkty zdobywa jednak uczciwie, a to nie jej wina, że inni bywają jeszcze słabsi.