Oscar wrócił do domu

Zwycięski De La Hoya. 27 tysięcy widzów oglądało na stadionie piłkarskim w Carson (Kalifornia) bokserski pojedynek Oscara De La Hoi, który pokonał na punkty Steve’a Forbesa

Publikacja: 05.05.2008 04:10

Oscar wrócił do domu

Foto: AP

Punktacja 119:109, 119:109, 120: 108 dla „złotego chłopca“ nie pozostawia wątpliwości, kto był lepszy.

– Chciałem go znokautować, ale był twardy do końca. Nie jestem więc w pełni usatysfakcjonowany – mówił na konferencji prasowej 35-letni De La Hoya, były mistrz świata w sześciu kategoriach wagowych.

Statystyki potwierdzają jego przewagę. De La Hoya zadał 810 ciosów, z czego 253 doszły celu. Rywal odpowiednio 776 i 152. Stosunek silnych ciosów (126-83) też był korzystny dla faworyta tego pojedynku.

31-letni Steve Forbes, były mistrz świata organizacji IBF w wadze superpiórkowej, był idealnym rywalem dla De La Hoi (walka została rozegrana w kategorii junior średniej). Niższy, słabszy fizycznie, bez nokautującego ciosu, ale szybki i znakomity w obronie, na swoje rekordowe honorarium (400 tysięcy dolarów) solidnie zapracował.

– Jestem mały, ale cwany – mówił przed pojedynkiem, obiecując 12 rund zaciętej walki, i dotrzymał słowa. Nikt w karierze nie powalił go na deski, nikt nie zmusił do poddania. De La Hoya też nie dał rady, choć bardzo się starał.

To była pierwsza od ośmiu lat walka Oscara w rodzinnej Kalifornii. Na widowni stadionu, gdzie grają David Beckham i Los Angeles Galaxy, siedzieli gwiazdorzy z Hollywood, m.in. Eddie Murphy, Brooke Shields i Sylvester Stallone. Pojedynek z Forbesem, reklamowany jako „Powrót do domu“, był dla De La Hoi szczęśliwy. Teraz może już myśleć o zaplanowanym na wrzesień rewanżu z Floydem Mayweatherem juniorem.

To ma być kolejny finansowy sukces Oscara i jego firmy Golden Promotions. De La Hoya ładnie mówi, ładnie wygląda, znakomicie prezentuje się w ringu i w telewizyjnym studiu, a co najważniejsze – skutecznie zarządza wartym kilkaset milionów imperium. Trudniej będzie tylko o wygraną w ringu, bo Mayweather to nie Forbes. Ale De La Hoya też ma wiele atutów, które pozwalają mu wierzyć w wygraną. W tym roku kończy karierę, więc do rewanżu przystąpi szczególnie zmotywowany.

Punktacja 119:109, 119:109, 120: 108 dla „złotego chłopca“ nie pozostawia wątpliwości, kto był lepszy.

– Chciałem go znokautować, ale był twardy do końca. Nie jestem więc w pełni usatysfakcjonowany – mówił na konferencji prasowej 35-letni De La Hoya, były mistrz świata w sześciu kategoriach wagowych.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?