Punktacja 119:109, 119:109, 120: 108 dla „złotego chłopca“ nie pozostawia wątpliwości, kto był lepszy.
– Chciałem go znokautować, ale był twardy do końca. Nie jestem więc w pełni usatysfakcjonowany – mówił na konferencji prasowej 35-letni De La Hoya, były mistrz świata w sześciu kategoriach wagowych.
Statystyki potwierdzają jego przewagę. De La Hoya zadał 810 ciosów, z czego 253 doszły celu. Rywal odpowiednio 776 i 152. Stosunek silnych ciosów (126-83) też był korzystny dla faworyta tego pojedynku.
31-letni Steve Forbes, były mistrz świata organizacji IBF w wadze superpiórkowej, był idealnym rywalem dla De La Hoi (walka została rozegrana w kategorii junior średniej). Niższy, słabszy fizycznie, bez nokautującego ciosu, ale szybki i znakomity w obronie, na swoje rekordowe honorarium (400 tysięcy dolarów) solidnie zapracował.
– Jestem mały, ale cwany – mówił przed pojedynkiem, obiecując 12 rund zaciętej walki, i dotrzymał słowa. Nikt w karierze nie powalił go na deski, nikt nie zmusił do poddania. De La Hoya też nie dał rady, choć bardzo się starał.