Grecja: Obrońcy przechodzą do ataku

W eliminacjach przegrali tylko raz, zebrali najwięcej punktów spośród startujących drużyn. Otto Rehhagel twierdzi, że maszyna przed czterema laty wygrywająca ze wszystkimi, których spotkała na drodze, teraz działa jeszcze sprawniej

Publikacja: 16.05.2008 19:11

Grecja: Obrońcy przechodzą do ataku

Foto: AFP

Cztery lata temu na mistrzostwach Europy w Portugalii świat zobaczył kilkunastu nieznanych, przeciętnych, najczęściej rezerwowych w klubach piłkarzy, którzy pod wodzą niemieckiego trenera wyeliminowali wszystkich faworytów.

Dwukrotnie pokonali gospodarzy – Portugalczyków – i wywalczyli złote medale. Pisano wówczas, że futbol doszedł do ściany, że wielkie turnieje zaczynają tracić sens, skoro na najwyższym stopniu podium może stanąć drużyna, która od fazy pucharowej wszystkie mecze wygrywa po 1:0, a kibice z oglądania jej gry przyjemność mają żadną.

Dla greckich kibiców to jednak nie było wielkim problemem. W kraju wybuchła euforia, piłkarzy witano jak monarchów na starym Stadionie Panateńskim, nie było też końca peanom na cześć trenera, który udowodnił, że także na południu Europy można wprowadzić dyscyplinę.

Otto Rehhagel od początku swojej pracy z reprezentacją Grecji rządził twardą ręką – wyrzucił zawodników, którzy uważali się za najważniejszych w drużynie, nie dał się omotać prezesom trzech największych klubów – Panathinaikosu, Olympiakosu i AEK. Oni próbowali na nim wymuszać jak na każdym poprzednim trenerze powoływanie równej liczby zawodników z każdego z tych klubów.

Niemiec szedł pod prąd, ucząc piłkarzy, że radosny futbol nastawiony na strzelanie wielu goli kończy się tak jak ich udział w mistrzostwach świata w 1994 roku – trzy mecze, trzy porażki, zero bramek zdobytych, dziesięć straconych.

Grecy na początku podejrzewali Rehhagela, że przyjechał do nich, by dorobić do emerytury. Przypominano, że nie poradził sobie w Bayernie Monachium, bo piłkarze nie chcieli się przystosować do jego metod, że chociaż doprowadził Kaiserslautern do mistrzostwa Niemiec, odchodził z drużyny skłócony. Czyli nie dość, że stary, to jeszcze trudny we współżyciu.

Z drużyną pożegnał się już Theodoros Zagorakis, najlepszy piłkarz Euro 2004

– Pod kilkoma względami początkowa sytuacja Rehhagela w Grecji przypominała tę, jaka mnie zastała w Polsce. Wiele osób mu nie ufało, prasa pisała, że przyjechał tylko zarabiać i leżeć na plaży. A on, pracując z drużyną, udowodnił, że nie liczy się ulubiona taktyka, tylko piłkarze, którzy mogą ją zrealizować. Defensywna gra Grecji na poprzednim Euro wynikała z tego, że Rehhagel znalazł w tym kraju piłkarzy idealnie pasujących do takiego stylu gry – mówi Leo Beenhakker.

Rehhagel rzeczywiście nie przywiązuje się na długo do swoich pomysłów. Prowadząc Werder Brema, zrobił z niego jedną z najładniej i najodważniej grających drużyn Europy.

W Grecji ochrzczono go „Rehhaklesem”, a w oczach tamtejszych kibiców urósł jeszcze bardziej, gdy 10 lipca 2004 r. odrzucił propozycję pracy z reprezentacją Niemiec. Sielanka nie trwała jednak długo.

Najpierw Grecji nie udało się wywalczyć awansu na mundial w 2006 roku – zajęła czwarte miejsce w grupie, za Ukrainą, Turcją i Danią. Na początku eliminacji do Euro Grecy przegrali na własnym boisku z Turcją 1:4. Porażki z Turcją bolą Greków najbardziej, co dopiero u siebie i w takich rozmiarach. Kibice, a nawet przedstawiciele rządu zaczęli żądać głowy niemieckiego trenera.

Rehhagel zaczął wówczas zmieniać skład, choć do dziś w większości są w nim zaufani piłkarze, z którymi zdobył mistrzostwo Europy. Po porażce z Turkami szedł w eliminacjach od zwycięstwa do zwycięstwa, a awans przypieczętował w najpiękniejszy z możliwych sposobów: pokonując Turcję w Stambule 1:0. O wcześniejszym blamażu wszyscy zapomnieli, a 70-letni Rehhagel 5 maja przedłużył kontrakt do 2010 roku.Sytuacja greckich piłkarzy w porównaniu z turniejem sprzed czterech lat poprawiła się o tyle, że tak jak wcześniej większość z nich była rezerwowymi w przeciętnych klubach, tak teraz już większość w tych przeciętnych klubach gra.

Bramkarzem podczas turnieju będzie najprawdopodobniej 36-letni Antonios Nikopolidis. Pewnym punktem obrony – Giourkas Seitaridis, którego kariera jest typowa dla Greków po poprzednim Euro. Zachwyceni jego postawą w Portugalii menedżerowie zasypali go ofertami: przeszedł więc z Panathinaikosu Ateny do FC Porto, po zupełnie nieudanym sezonie przeniósł się do Dynama Moskwa, aż dwa lata temu zatrzymał się w Atletico Madryt. Nikt nie jest tam jednak z niego zadowolony, a gdy ostatnio opóźniał swój powrót do drużyny po kontuzji, zaczęto podejrzewać, że dba jedynie o interes reprezentacji i chce odpocząć przed mistrzostwami.

W środku obrony niepodważalne miejsca mają Sotirios Kyrgiakos i Traianos Dellas. Ten drugi w półfinale poprzedniego Euro strzelił w meczu z Czechami „srebrnego gola”, a na turnieju zrobił taką furorę, że gdy wrócił do Romy, czekało na niego miejsce w pierwszym składzie. Po zakończeniu sezonu bez żalu oddano go jednak do AEK Ateny, gdzie został kapitanem drużyny. W reprezentacji po lewej stronie obrony partnerował mu będzie Vassilis Torosidis z Olympiakosu Pireus.

Skład pomocy wygląda tak, jakby Rehhagel zapomniał, że jego ulubieni piłkarze są starsi o cztery lata i niekoniecznie tak dobrzy jak podczas turnieju w Portugalii. Grający w Benfice Kostas Katsouranis, piłkarz Panathinaikosu (w 2004 roku Interu Mediolan) Giorgos Karagounis i Angelos Basinas z Realu Mallorca to zawodnicy po trzydziestce. Sprawdzeni i zaufani, ale już nie tak szybcy i skuteczni. Basinas jest kapitanem drużyny, często wykonuje rzuty wolne.

Rehhagel, znowu dostosowując taktykę do możliwości piłkarzy, zapowiada, że jego drużyna nie będzie już tylko bronić dostępu do własnej bramki, ale także częściej atakować. W pierwszej linii, obok strzelca decydującego gola w ostatnim finale Angelosa Charisteasa, występować może dwóch innych zawodników z Bundesligi – Theofanis Gekas i Ioannis Amanatidis.

Gekas wyrósł na gwiazdę drużyny. W sezonie 2004 – 2005 był królem strzelców greckiej pierwszej ligi, a dwa lata później jego 21 goli uratowało VfL Bochum przed spadkiem do drugiej Bundesligi. Jemu samemu udało się natomiast przenieść do silniejszego klubu. Bayer Leverkusen zapłacił za Greka blisko 5 milionów euro. Miejsce w kadrze udało mu się jednak wywalczyć dopiero niedawno.

Jego partner z ataku Amanatidis gra w Eintrachcie Frankfurt. W eliminacjach strzelił tylko dwa gole, ale jednego z nich - w Stambule, a to liczy się podwójnie. Amanatidis jest zaufanym Rehhagela również dlatego, że od ósmego roku życia mieszka w Niemczech i doskonale porozumiewa się z trenerem.

Z reprezentacją pożegnał się już Theodoros Zagorakis uznany za najlepszego piłkarza turnieju w Portugalii. Brakuje też m.in. Zisysa Vryzasa i Takisa Fyssasa. Ten ostatni poświęcony został przez Rehhagela, gdy po przegranym meczu z Turcją trzeba było wskazać winowajcę. Celem minimum jest dla Greków wyjście z grupy. Tyle że teraz nie będą już lekceważeni. A przede wszystkim na tym opierał się ich sukces przed czterema laty.

Bramkarze

Kostas Chalkias (Aris Saloniki), Alexandros Tzorvas (OFI Kreta)

Obrońcy

Loukas Vyntra (Panathinaikos Ateny), Christos Melissis (PAOK Saloniki), Traianos Dellas (AEK Ateny), Yiannis Goumas (Panathinaikos), Socratis Papastathopoulos (AEK), Nikos Spiropoulos (Panathinaikos), Sotiris Kyrgiakos (Eintracht Frankfurt), Giourkas Seitaridis (Atletico Madryt)

Pomocnicy

Kostas Katsouranis (Benfica Lizbona), Grigoris Makos (Panionios), Alexandros Tziolis, Giorgos Karagounis, Sotiris Ninis (wszyscy Panathinaikos), Lazaros Christodoulopoulos (Aris), Stelios Giannakopoulos (Bolton), Angelos Basinas (Mallorca).

Napastnicy

Dimitris Salpingidis (Panathinaikos), Nikos Lymberopoulos (AEK), Georgios Samaras (Celtic), Angelos Charisteas (Nuernberg), Fanis Gekas (Bayer Leverkusen).

Cztery lata temu na mistrzostwach Europy w Portugalii świat zobaczył kilkunastu nieznanych, przeciętnych, najczęściej rezerwowych w klubach piłkarzy, którzy pod wodzą niemieckiego trenera wyeliminowali wszystkich faworytów.

Dwukrotnie pokonali gospodarzy – Portugalczyków – i wywalczyli złote medale. Pisano wówczas, że futbol doszedł do ściany, że wielkie turnieje zaczynają tracić sens, skoro na najwyższym stopniu podium może stanąć drużyna, która od fazy pucharowej wszystkie mecze wygrywa po 1:0, a kibice z oglądania jej gry przyjemność mają żadną.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?