Wycofują się sponsorzy, z kalendarza znikają wyścigi, a wiceprzewodniczący MKOl postuluje wykreślenie kolarstwa z programu igrzysk olimpijskich. Czy ta groźba jest realna?
Po blisko trzech miesiącach od zakończenia Tour de France francuska agencja antydopingowa (AFLD) zakończyła analizy pobranych podczas wyścigu próbek. Siedmiu zawodników na 180, którzy stanęli na starcie w Breście, miało pozytywne wyniki testów antydopingowych. Cztery z nich ujawniono jeszcze w trakcie wyścigu. W ostatnich dniach podano nazwiska trzech kolejnych kolarzy, w tym Austriaka Bernharda Kohla, który wygrał klasyfikację górską, a w generalnej zajął trzecie miejsce.
[srodtytul]Doskonalszy test[/srodtytul]
Francuska agencja od września ponownie badała niektóre próbki krwi, korzystając z nowego testu, który pozwala wykryć CERA, czyli erytropoetynę (EPO) trzeciej generacji. Testy przeprowadzano równolegle w laboratoriach w Chatenay-Malabry pod Paryżem i w Lozannie. Przeanalizowano 38 próbek, a wyniki w obu laboratoriach były identyczne.Potwierdzono doping CERA u zwycięzcy dwóch etapów Tour de France Włocha Riccardo Ricco. Ten sam specyfik stosowali też jego pomocnik z ekipy Saunier Duval, Włoch Leonardo Piepoli (wygrał jeden etap), a ponadto Niemiec Michael Schumacher (zwycięzca dwóch czasówek) i Kohl.– Gdy analizowaliśmy próbki moczu podczas Tour de France, tylko wynik testu Ricco był pozytywny. U innych były przesłanki, ale nie mogliśmy ich potwierdzić – powiedział prezes AFLD Pierre Bordry.
Podczas całego Tour de France AFLD przeprowadziła 218 testów antydopingowych. Przynajmniej jeden raz było kontrolowanych 95 kolarzy, czyli ponad połowa uczestników wyścigu. – Nie mówię, że przyłapaliśmy wszystkich winowajców, ale zrobiliśmy maksimum tego, co mogliśmy – stwierdził Bordry.