Odpoczynek po zwycięskiej walce z Amerykaninem Steve’em Cunninghamem miał być znacznie dłuższy. Tomasz Adamek, nowy mistrz świata organizacji IBF w kategorii junior ciężkiej, zamierzał wrócić na ring dopiero 21 marca i w tej samej hali, Prudential Center w Newark, zmierzyć się z niepokonanym rodakiem Cunninghama, BJ Floresem. – Później rzucę wyzwanie mistrzom innych organizacji. Jestem w stanie wygrać z każdym – mówił Adamek.
Teraz już wiadomo, że zamiast walki z Floresem w marcu będzie pojedynek w lutym. Tylko miejsce (Newark) pozostaje to samo. Walkę z nieznanym jeszcze rywalem pokaże stacja ShowBox należąca do Showtime. Filadelfijska kablówka Versus, która pokazywała sukces Adamka w starciu z Cunninghamem, bierze teraz półroczny rozbrat z boksem.
Z innych planów polskiego mistrza świata wynika, że w połowie roku chciałby walczyć z kimś bardzo znanym na amerykańskim rynku. Padają nazwiska Roya Jonesa Juniora, Evandera Holyfielda i Andrzeja Gołoty. Wszystko wskazuje, że to pomysł Ziggiego Rozalskiego, doradcy i przyjaciela Adamka, który zwykł mawiać, że wyczuwa pieniądze na odległość, jak pies kiełbasę.
Rozalski mówi też, że na boksie się nie zna, ale wie, jak szybko zarobić kilka milionów dolarów. Wystarczy zobaczyć jego dom w New Jersey, by mu uwierzyć.
I to on teraz powtarza, że Adamkowi potrzebne są walki z takimi legendami jak Jones i Holyfield, bo tylko wtedy można dobrze zarobić.Być może z finansowego punktu widzenia ma rację, problem w tym, że najpierw ktoś za takie pojedynki musi chcieć zapłacić. Jones i Holyfield musieliby też wyrazić zainteresowanie taką konfrontacją, co wydaje się mało prawdopodobne. Ten pierwszy na pewno woli się bić z kimś takim jak Jermain Taylor (były mistrz wagi średniej, dziś superśrednia), niż ryzykować starcie z rywalem znacznie cięższym, szybkim i niebezpiecznym, a takim pięściarzem jest Adamek.