Żużel czerpie swą siłę z lokalności. Sponsorzy to głównie ludzie zakochani po uszy w speedwayu, którzy sami chętnie wsiedliby na motocykl, ale ponieważ za młodu mama i tata nie pozwolili im na treningi w szkółce, to teraz chcą być bliżej sportu poprzez sponsoring. Np. Leigh Adams, podpora wicemistrzów Polski, zarabia dzięki fanatykowi z Leszna Piotrowi Rusieckiemu.
Polskim promotorom klubów ligowych marzy się jednak, aby żużel wyszedł poza regionalne opłotki. Udało się zawrzeć umowę ze sponsorem tytularnym ekstraligi firmą Centernet Mobile, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb. Jak to się dzieje, że klubom nie wystarcza pieniędzy na wypłaty dla zawodników, skoro frekwencja nie spada dramatycznie, są transmisje telewizyjne, a na torze walczą najlepsi na świecie?
Powodów jest kilka. Kurs euro potrafi zdruzgotać najstaranniej ułożony budżet, deszcz może zmusić sędziego do odwołania zawodów, a przecież służbom ochrony trzeba zapłacić za fatygę, a zawodnikom zagranicznym za przelot i hotel. Stacje telewizyjne nie wykładają oszałamiających kwot, argumentując, że kluby powinny i tak dziękować telewizji, że ta raczyła przyjechać i pokazać mecz. Polska to nie Wielka Brytania, gdzie zamożna Sky Sports kierowana przez Australijczyka Ruperta Murdocha wypłaca żużlowym klubom po 80 tysięcy funtów rocznie.
A przy tym brytyjski speedway nie płaci tak szalonych kwot zawodnikom, jak czynią to Polacy, i nie rozpieszcza zaliczkami przed sezonem na przygotowanie sprzętu. W Anglii szczytem szczęścia jest otrzymanie na podróże ok. 7 tysięcy funtów rocznie. Z tej puli zawodnik musi zapłacić za przeloty niskobudżetowymi liniami i jego w tym głowa, aby jeszcze coś mu zostało. Ale finansowy rozsądek powoli wkracza także do polskiego żużla. Już nie ma magii kolorowego busa, którym wyjeżdżał z szarego parkingu amerykański mistrz świata Billy Hamill, a prezes zadowolony, że może pogadać z jankesem przez uchylone okno zagranicznego samochodu, wręczał mu gotówkę w kopercie. Tak jeszcze się dzieje w Rosji, ale nad Wisłą obowiązują już przelewy. Dużym zastrzykiem dla klubów są dotacje z urzędów miast. Żużel jest wizytówką Zielonej Góry, Gorzowa Wielkopolskiego, Leszna, Bydgoszczy, Tarnowa czy Gniezna. Dlatego burmistrzowie czy prezydenci nie żałują środków na modernizację stadionów i bieżące potrzeby. Poza tym elegancki stadion to szansa na organizację turnieju Grand Prix.
Najładniejszy stadion jest w Toruniu, stolicy polskiego speedwaya. Żużlowcy Unibaksu, mistrza kraju, będą ścigać się od tego sezonu na nowoczesnym, właśnie oddanym obiekcie – i pod dachem. Najlepsi żużlowcy świata, uczestnicy Grand Prix, rywalizowali już pod dachem w Hamar, Cardiff, Kopenhadze i Gelsenkirchen, ale żaden zespół ligowy nie dostąpił jeszcze luksusu ścigania się na częściowo zadaszonym torze. Kibice będą mogli oglądać zawody w komfortowych warunkach, gdyż trybuny będą całkowicie zadaszone. Jest to inwestycja toruńskiego MOSiR. Projektanci obiecują, że obiekt mogący pomieścić 15 tysięcy widzów wkrótce stanie się perłą pośród polskich stadionów.