Madison Keys pokonała w pierwszej rundzie Ałłę Kudriawcewą, nr 81 w rankingu WTA. Paradoks polegał na tym, że triumfatorka w dniu meczu miała skończone 14 lat i 48 dni, a pojedynek tej rangi zagrała pierwszy raz w życiu.

Bajka o cudownych dzieciach, robiących kariery w świecie dorosłych, jest w USA drugą najbardziej ukochaną opowieścią. Plasuje się tuż za historyjką o pucybucie, który został milionerem. Mecz wygrany przez małą dziewczynkę - siódmą najmłodszą w historii rozgrywek WTA, po takich gwiazdach jak: Mary Joe Fernandez, Jennifer Capriati, Steffi Graf, Martina Hingis, Kathy Rinaldi i Tracy Austin - wywołał za oceanem entuzjazm. Zwłaszcza, że amerykański kobiecy tenis to dziś kolos na glinianych nogach. Duże pieniądze, genialna baza, wybitni trenerzy, tysiące własnych turniejów, a w pierwszej setce rankingu ledwie cztery zawodniczki! Przed dziesięcioma laty też były cztery, tyle że w pierwszej dziesiątce. Jak się któregoś dnia siostrom Williams znudzi zarabianie kolejnych milionów, będzie potrzebny cud.

Z badań Amerykańskiej Federacji Tenisowej (USTA) wynika jasno, że fantastycznie rozwija się tenis rekreacyjny, a dramatycznie kurczy liczba profesjonalistów. Rosjanie, Serbowie i młodzi ludzie z dawnej Europy Wschodniej mają wyraźnie większe od Amerykanów zacięcie do ciężkiej pracy, najlepiej przez - jak chce słynny trener Nick Bollettieri – 365 dni w roku. O ile nie jest najgorzej w grupie od 5 do 8 lat, to na trzecim poziomie specjalnego programu wyszukiwania chętnych (tzw. QuickStartTennis) następuje katastrofalny odpływ osób w wieku od 13 do 18 lat. Działacze USTA mówią, że od dawna nie mieli tak dobrze zorganizowanego szkolenia początkowego, z tyloma gwiazdami zaangażowanymi w przedsięwzięcie. Efekty tymczasem są marne.

Kilka dni przed turniejem na Florydzie na łamach „The New York Times” ukazał się artykuł Neila Amdura uwypuklający amerykańskie problemy przy szukaniu tenisowych talentów. Padły tam dwa nazwiska wzbudzające nadzieję. Jedno to Victoria Duval, 13-latka z rodziny mieszkającej na Haiti, drugie - właśnie Madison Keys. Bohaterka z Ponte Vedra Beach zetknęła się z tenisem w wieku 3 lat. Kiedyś zerknęła na ekran telewizora, gdzie akurat relacjonowano finał Wimbledonu. Podobno spodobała jej się nie tyle gra, co sukienka, w jaką ubrana była Venus Williams. Ojciec powiedział, że dostanie taką, jeśli też będzie grała w tenisa. Do dziś jest to dla Madison wystarczająco silna motywacja.

W drugiej rundzie czternastolatka przegrała na Florydzie z doświadczoną Rosjanką Nadią Pietrową. Nie wcześniej jak za trzy lata dowiemy się, czy mała dziewczynka z Bradenton faktycznie zrobi wielką karierę. Dziś nawet w najbogatszej i najlepiej zorganizowanej federacji gwiazdy są niczym prawdziwe perły. Trafia się na nie całkiem przypadkowo.