Liderowi może popsuć szyki tylko jakaś niespodziewana katastrofa w trakcie sobotniego etapu z finiszową wspinaczką na legendarną Mont Ventoux.
26-letni Hiszpan nie ma sobie równych w górach, ale jakiekolwiek byłyby jego zalety i przewagi na starcie w Montelimar, powinien podejść z należytą pokorą do ostatniej na trasie wielkiej góry, która wielu kolarzom dała sławę, ale też pokonała już niejednego mistrza.
Mont Ventoux to czwarta i ostatnia w wyścigu premia górska najwyższej kategorii i trzeci podjazd na metę. Na wysokość 1912 m n.p.m. trzeba się wspinać przez 21,1 km przy średnim przewyższeniu 7,6 procent. Pierwszy raz w historii Tour de France najwyższej trudności górski etap tylko o 24 godziny poprzedza finisz w Paryżu. To zapewnia dodatkowe emocje, zwłaszcza w rywalizacji o miejsce na podium w klasyfikacji generalnej. Trzeciego Lance’a Armstronga od siódmego Vincenzo Nibalego dzielą tylko minuta i 54 sekundy.
Kto wygrywa na Mont Ventoux, przechodzi do legendy kolarstwa, bo nie jest to zwyczajna góra. Nawet najwyższe szczyty w Alpach czy Pirenejach są przez kolarzy traktowane po prostu jako miejsca do przejechania. Inaczej z tą anomalią geograficzną Prowansji. Łysa kopuła wygasłego wulkanu, bez roślinności w górnych partiach, uznana przez UNESCO za rezerwat biosfery, odstrasza samym pustynnym wyglądem. Od pierwszego pojawienia się na trasie Wielkiej Pętli w 1951 roku Łysa Góra, zwana też Olbrzymem Prowansji i Górą Wiatrów jest zmorą kolarzy. W trakcie etapu przeciwnikiem są dla nich upał i wiejące tu bez przerwy, często zmieniające kierunek porywiste wiatry.
Mont Ventoux to diabeł zła, prawdziwy moloch prześladujący kolarzy. Ona nigdy nie przebacza słabym, zawsze każe sobie płacić niesłuszną daninę cierpień tak scharakteryzował to miejsce Roland Barthes w eseju Tour de France jako epopeja. Sporo miejsca w legendzie tej góry zajmuje Brytyjczyk Tom Simpson, jej tragiczna ofiara. Kolarski mistrz świata z 1965 roku złożył tu daninę swego życia 13 lipca 1967 roku, na 13. etapie Tour de France. Osunął się z roweru na pięć kilometrów przed szczytem. Nie wytrzymał ogromnego upału i zmęczenia. W jego organizmie źle zadziałała kombinacja amfetaminy i alkoholu. W kieszeni koszulki znaleziono tubki z amfetaminą, autopsja potwierdziła zażycie tego zabronionego środka dopingowego. W trakcie etapu Simpson wstąpił do baru w Bedoin, 22 km przed szczytem, i ugasił pragnienie pastisem rozcieńczonym wodą. Zmarł o 17.40.