Reklama
Rozwiń
Reklama

Włoska szkoła górą

Wyczyn Franceski Schiavone z kilku powodów ma wymiar historyczny.

Aktualizacja: 07.06.2010 21:30 Publikacja: 07.06.2010 21:28

Tenisistka z Mediolanu wygrała Roland Garros, ewidentnie przekraczając granicę swoich możliwości. Nic nie zapowiadało jej sukcesu. Słabe warunki fizyczne, skromny ranking, średnie dotąd wyniki wielkoszlemowe to okoliczności sugerujące, że ktoś taki w obliczu życiowej szansy zwykle nie wytrzymuje presji.

Tymczasem 29-latka wszystkich zaskoczyła. Na korcie to ona była panią profesor, a nie silna fizycznie Samantha Stosur. Włoszka zagrała w finale mecz życia. Wyjątkowo mądrze i pięknie przy piłkach ważnych. Przy stanie 3:2 w tie -breaku drugiego seta wpadła w trans i jedno bajeczne odbicie goniło drugie. Górę wzięła stara, ale wciąż skuteczna włoska szkoła gry na ziemi. Tenis Włoszki, a potem jej naprawdę wzruszające reakcje urzekły większość osób patrzących na kobiecy finał.

Francesca za sprawą swojej techniki, finezji i pomysłowości na pewno uratowała wizerunek mistrzostw Francji.

Jak pokazał zwłaszcza turniej męski, tenis coraz wyraźniej zmierza w kierunku takich widowisk jak półfinał Soederling – Berdych czy finał Nadal – Soederling. Najsympatyczniejszym akcentem tego ostatniego spektaklu była radość Hiszpana, który jak się okazuje, wcale nie był pewien sukcesu.

Wysocy, silni fizycznie gracze monotonnie posyłają dziś serwisy z prędkością przekraczającą 220 km/godz. i tłuką bez opamiętania w każdą piłkę. Gdy trafiają w kort, widowiska z ich udziałem można uznać za strawne. Jak zawodzi celownik i zaczynają dominować błędy, lepiej wyłączyć telewizor. Porażki Rogera Federera i Justine Henin wielu ucieszyły, ale w końcowej fazie paryskiej imprezy właśnie stylu gry Szwajcara oraz Belgijki brakowało wyjątkowo mocno.

Reklama
Reklama

Z naszego punktu widzenia wydarzeniem była nieparlamentarna wymiana zdań w familii Radwańskich. W rodzinie, jak się kłócą, to zwykle zaraz potem będą się godzić, więc szkoda w tej sprawie każdego napisanego zdania. Mnie bardziej interesuje, czy Polce, dysponującej przecież lepszymi warunkami fizycznymi od Włoszki, nie przyszło czasem do głowy, że warto by zacząć naśladować swoją pogromczynię z Melbourne i triumfatorkę z Paryża?

[ramka][link=http://blog.rp.pl/stopa/2010/06/07/wloska-szkola-gora/]Skomentuj[/link][/ramka]

Tenisistka z Mediolanu wygrała Roland Garros, ewidentnie przekraczając granicę swoich możliwości. Nic nie zapowiadało jej sukcesu. Słabe warunki fizyczne, skromny ranking, średnie dotąd wyniki wielkoszlemowe to okoliczności sugerujące, że ktoś taki w obliczu życiowej szansy zwykle nie wytrzymuje presji.

Tymczasem 29-latka wszystkich zaskoczyła. Na korcie to ona była panią profesor, a nie silna fizycznie Samantha Stosur. Włoszka zagrała w finale mecz życia. Wyjątkowo mądrze i pięknie przy piłkach ważnych. Przy stanie 3:2 w tie -breaku drugiego seta wpadła w trans i jedno bajeczne odbicie goniło drugie. Górę wzięła stara, ale wciąż skuteczna włoska szkoła gry na ziemi. Tenis Włoszki, a potem jej naprawdę wzruszające reakcje urzekły większość osób patrzących na kobiecy finał.

Reklama
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Sport
Warszawa biegnie po rekord. W niedzielę odbędzie się 47. Nationale Nederlanden Maraton Warszawski
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Sport
Znajdą się pieniądze na modernizację Polonii? Los inwestycji w rękach radnych
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama