W mijającym roku Na Li (Roland Garros), Petra Kvitova (Wimbledon) i Samantha Stosur (US Open) wykorzystały to, że siostry Williams już nie straszą, Justine Henin i Kim Clijsters zmogły kontuzje, a Maria Szarapowa wkrótce błyszczeć będzie tylko w reklamach.
Radwańska jest w kluczowym momencie kariery, musi wybrać taki model funkcjonowania rodzinnego klanu, by nie stracić tego, co zobaczyliśmy tej jesieni: że w dobrej formie jest najefektowniej grającą tenisistką czołowej dziesiątki rankingu WTA.
Tego, co zrobiła, kibice tenisa jej nie zapomną, czekaliśmy na to ćwierć wieku. Były po drodze momenty trudne, pamiętam, jak w turniejach wielkoszlemowych naszych reprezentantów nie było wcale. Z tej perspektywy dzisiejszy stan (siostry Radwańskie, Łukasz Kubot, debliści i deblistki) to naprawdę tłuste lata.
Agnieszka porównywana jest często do Martiny Hingis. Szwajcarka była równie inteligentna na korcie, też nie serwowała genialnie, ale potrafiła się wstrzelić w swój czas, gdy odchodziły już Steffi Graf i Monica Seles, a siostry Williams jeszcze nie wycelowały dział.
Dziś jest podobne bezkrólewie i nie ma powodu, by nie zaczęła rządzić Agnieszka I z Krakowa. Ale jeśli szybko nie obejmie władzy, nowy tata Williams może uznać, że miliony dolarów znów leżą na ulicy.