Jak zwykle kandydaci mają swoich zwolenników i przeciwników. Tak było chyba zawsze. Okoliczności towarzyszące wyborowi trenera wzbudzają wiele zdrowych i niezdrowych emocji. Zdrowych, bo powinno się wybierać między kandydatami, którzy wydają się najlepsi pod względem merytorycznym. Niezdrowych, bo w momencie, kiedy pojawia się nazwisko jakiegoś kandydata, natychmiast rośnie liczba jego przeciwników. A wokół tych, którzy zostają na placu, tworzą się rozmaite koterie. Niesmaczne to jest i świadczy o małości wielu tych dawnych Wielkich Trenerów, którzy pozostali w naszej świadomości jako wybitni fachowcy, tyle że trudno sobie przypomnieć ich sukcesy. A to oni między innymi będą decydować o wyborze.
Do niedawna wśród kandydatów wymieniany był też Michał Probierz. Ale tak się jakoś dziwnie złożyło, że akurat w tych dniach ukazała się w różnych mediach informacja pochodząca od byłego prezesa GKS Katowice Piotra Dziurowicza opowiadającego, jak rzekomo kupował u Probierza mecz. Nie wiem, czy Dziurowicz sobie przypomniał to, co mówił kilka lat temu, czy znalazł jego zeznania ktoś, komu zależało na skompromitowaniu Probierza. Dość, że sprawa wypłynęła teraz, a ja za długo pracuję w dziennikarstwie, żeby wierzyć w przypadki.
W moich rozmowach, jakie od 40 lat prowadzę z piłkarzami, którzy potem stają się trenerami, z działaczami czy sędziami, korupcja jest częstym tematem. Ale tylko kilka razy się zdarzyło, że któryś z rozmówców do niej się przyznał. A jeśli już, to był zmuszony okolicznościami. W opowiadaniach zwykle robili to inni. Potem rozmawiałem z innymi, którzy mówili to samo o tych pierwszych. Jak to w rodzinie.
Nie osądzam Michała Probierza, bo nie znam tej sprawy. Uważam tylko, że gdyby udział w korupcji lub przynajmniej otarcie się o nią z własnej woli albo niezależnie od niej miało decydować o wyborze trenera reprezentacji, to powinno się go szukać za granicą.