Śląsk nie przegrał trzech ostatnich meczów ligowych, a łatwość, z jaką dwukrotnie pokonał Wisłę w rozgrywkach o Puchar Polski, dawała jego piłkarzom i kibicom uzasadnione nadzieje. Mecz w Lubinie mocno je nadwątlił. Łatwość, z jaką Zagłębie przedostawało się pod bramkę Mariana Kelemena, była zaskakująca i gdyby lubinanie mieli więcej umiejętności oraz szczęścia, mogliby wygrać jeszcze wyżej. Sebastian Mila tym razem był mało widoczny, a kiedy on gra słabiej, nie idzie też partnerom.
A wszystko to na cztery dni przed pierwszym finałem Pucharu Polski. 2 maja Śląsk przyjmuje we Wrocławiu Legię, która po bezbramkowym remisie w Gliwicach też ma kaca.
Jan Urban w Gliwicach wybrał najlepszą, jego zdaniem, jedenastkę, zostawił na ławce kilku reprezentantów Polski, a i tak nie odniósł sukcesu.
Pojedynek warszawsko-poznański może toczyć się do ostatniej kolejki, chociaż najważniejszym momentem będzie w nim starcie 18 maja na Łazienkowskiej.
Niespodzianką są zwycięstwa Podbeskidzia, które wciąż ma szansę na utrzymanie. Jego walka z Pogonią przypomina to, co dzieje się między Legią a Lechem. A smaczku dodaje jej fakt, że mecz Podbeskidzie–Pogoń odbędzie się w przedostatniej kolejce w Bielsku-Białej. Może to być pojedynek o pozostanie w ekstraklasie.
Najprawdopodobniej pożegna się z nią Bełchatów. W sobotę pokonał w Warszawie Polonię i było to jego pierwsze wyjazdowe zwycięstwo od ponad roku. Ale to raczej nie pomoże. Polonia poniosła szóstą porażkę w siedmiu ostatnich meczach. Na Konwiktorskiej panuje od dawna nastrój przygnębienia. Trener Piotr Stokowiec nalewa z próżnego, przesuwa zawodników z pozycji na pozycję, wszyscy grają zresztą znacznie poniżej swoich możliwości.