Wbrew pozorom kolarstwo ma parę cech wspólnych ze sportami motorowymi. We Włoszech obie dyscypliny rywalizują o drugie miejsce w rankingu popularności. Pierwsze jest bezdyskusyjnie zarezerwowane dla piłki nożnej.
Kiedy podczas Giro ścigał się nieżyjący już Marco Pantani, stał się bohaterem narodowym. Dziś jest nim motocyklista Valentino Rossi. Obaj porwali tłumy zwycięstwami, ale przede wszystkim osobowością. Z Formułą 1 łączy kolarstwo praca zespołowa. I tu, i tam na sukces lidera pracują sztaby specjalistów. Od pewnego czasu jesienią kolarze rywalizują z kierowcami Formuły 1 o miejsce w tunelach aerodynamicznych, by tam przed sezonem opracować optymalne położenie ciała na rowerze przygotowanym przez wybitnych konstruktorów z coraz bardziej kosmicznych części.
W kolarstwie ślepy los może jednak w sekundę zepsuć pracę całego zespołu. Kto mógł przewidzieć kraksę kilkaset metrów przed metą, w której przed tygodniem brał udział faworyt Giro Alberto Contador? Hiszpan mimo zwichniętego barku jedzie dalej, ma się coraz lepiej, a wczoraj na ciekawym, deszczowym i pagórkowatym, etapie ośmielił się nawet zaatakować. Nic to nie dało, ale pokazał moc.
We wtorek pecha miał Richie Porte. Stracił 47 sekund do Alberto Contadora. Ale to nie wszystko. Sędziów od razu zastanowiła samotna jazda Australijczyka za peletonem. Dopiero później znalazł się w otoczeniu kolegów z grupy. Nie mógł zmienić roweru, bo w pobliżu nie było wozu technicznego grupy Sky. Fotografie udostępnione na profilach społecznościowych (zdarzenie miało miejsce poza kamerami) pokazały, że pomocy Porte'owi udzielił jego rodak Simon Clarke, lider konkurencyjnej grupy Orica-Edge, oddając mu koło z własnego roweru.
Sędziowie uznali to za naruszenie artykułu 12.01.040 UCI, który wyklucza udzielanie pomocy zawodnikowi konkurencyjnej drużyny. Paragraf ma na celu uniknięcie ewentualnych sojuszów, nieczystych gier. Jury ukarało Porte'a i Clarke'a finansowo (200 franków szwajcarskich) i trudniejszą dla nich do przyjęcia karą doliczenia dwóch minut do klasyfikacji generalnej. Dura lex, sed lex. Australijczyk praktycznie stracił przez to szansę na zwycięstwo w Giro. W środę przeskoczył o kilka miejsc do przodu, ale jest tylko 12., ze stratą ponad trzech minut do prowadzącego Contadora.