Nawet 25 tys. widzów obejrzało na stadionie Wisły w Krakowie ceremonię, która była artystycznie udana, ale niektórym mogła skojarzyć się raczej z imprezą lokalną. Lektor oraz prowadzący mówili bowiem często jedynie po polsku, zagraniczni korespondenci - podobno to co drugi z 1100 akredytowanych, ale wielu do Krakowa jeszcze chyba nie dotarło - tylko rozkładali ręce i spuszczali wzrok na telefony. Szkoda, bo scenariusz pewne walory edukacyjne miał.
Organizatorzy zaoferowali chociażby widzom bryk z historii kraju: była legenda o Lechu, Czechu i Rusie, koronacja Bolesława Chrobrego, panowanie Kazimierza Wielkiego, kilka akcentów bardziej lokalnych, na platformie przejechał przed trybunami nawet zatroskany Stańczyk. Usłyszeliśmy także o dorobku wielkich: Wisławy Szymborskiej, Marii Curie-Skłodowskiej, Henryka Arctowskiego, Mikołaja Kopernika i Jana Pawła II.
Czytaj więcej
Pierwsze edycje Igrzysk Europejskich, które organizowały Azerbejdżan i Białoruś, nie cieszyły się zainteresowaniem. Polacy obiecują nowe otwarcie w związku z Igrzyskami w Krakowie. Pytanie, czy ten splendor jest wart swojej ceny.
Ta prezentacja wielkich postaci była chyba najbardziej satysfakcjonującą częścią przedstawienia. Może dlatego, że artyści wkroczyli wreszcie na wyłożone płytami boisko, które wcześniej przez pół godziny było głównie polem iluminacji i raziło pustką. Muzyczne gwiazdy, chór oraz prowadzący występowali z tymczasowej sceny na trybunie bocznej - jakby tworzyli wydarzenie wyłącznie telewizyjne, kibice na miejscu ledwie mieli ich w zasięgu wzroku.
Igrzyska europejskie. Owacje dla Ukrainy
Ryzykowne było - udane w swojej formie - przedstawienie najwybitniejszych polskich sportowców, bo o ile dorobek Haliny Konopackiej, Janusza Kusocińskiego, Ireny Szewińskiej, Justyny Kowalczyk, Anity Włodarczyk, Adama Małysza, Roberta Korzeniowskiego oraz Igi Świątek trudno podważyć, to już Robert Kubica swoją obecność w tym gronie zawdzięcza chyba przede wszystkim bliskim relacjom ze sponsorującym igrzyska Orlenem.