Reklama

Grand Prix Monako, czyli agenci, nurkowie i bele słomy

Dla jednych klejnot w koronie, dla innych dinozaur. Uliczny wyścig w Monte Carlo to relikt, a jednocześnie ekstremalne wyzwanie dla kierowców.

Aktualizacja: 26.05.2016 22:42 Publikacja: 26.05.2016 22:25

Nico Rosberg

Nico Rosberg

Foto: AFP

Wyścigi samochodowe w przylepionym do śródziemnomorskiej skały księstwie rządzonym od XIII wieku przez wywodzący się z Genui ród Grimaldich odbywają się od 1929 roku. Tamtejszy automobilklub nie mógł być przyjęty w struktury Międzynarodowej Federacji Samochodowej, bo na terenie kraju nie organizowano żadnych zawodów – rozgrywany od 1911 roku Rajd Monte Carlo odbywał się na drogach Francji i Włoch. Postanowiono zatem wytyczyć tor uliczny i zaprosić kierowców Grand Prix. Pierwszą edycję wygrał Anglik William Grover-Williams, który później w czasie drugiej wojny światowej wyścigową adrenalinę zamienił na działalność we francuskim ruchu oporu.

On i jego rywale z toru, Robert Benoist i Jean-Pierre Wimille, byli agentami brytyjskiego Kierownictwa Operacji Specjalnych. Williams i Benoist wpadli w ręce hitlerowców i zostali straceni w obozach koncentracyjnych, a Wimille przeżył wojnę i wrócił do wyścigów – lecz zginął podczas treningów do Grand Prix Buenos Aires w sezonie 1949. W kolejnym roku ruszyły wyścigowe mistrzostwa świata i zawody w Monako były drugą rundą inauguracyjnego sezonu – jednocześnie pierwszą, w której na starcie pojawił się legendarny zespół Ferrari.

Od tamtej pory układ toru niewiele się zmienił. W latach 70. i 80. dodano szykany – wokół zbudowanego w 1973 roku basenu miejskiego i za tunelem – a ostatni nawrót zastąpiono bardziej skomplikowaną sekwencją zakrętów. Większym modyfikacjom poddano otoczenie toru: kiedyś nikt nie przejmował się obecnością krawężników, latarń, kwietników i bliskością portowego nabrzeża. W 1955 roku w wodzie wylądowała Lancia Alberto Ascariego, a dziesięć lat później kąpiel zaliczył Paul Hawkins. Kierowcom nic się nie stało, chociaż jedynym środkiem bezpieczeństwa byli w tamtych czasach... czuwający przy torze nurkowie, gotowi nieść pomoc wpadającemu do portowego basenu kierowcy.

Na swój sposób to dziwne, że podstępna, uliczna pętla pochłonęła tylko jedną ofiarę: w 1967 roku w płonącym wraku Ferrari śmiertelnych obrażeń doznał Lorenzo Bandini. Do tragedii przyczyniły się ówczesne, prymitywne sposoby zabezpieczenia toru – bele słomy, mające pochłaniać energię uderzenia, podsyciły tylko ogień. Na cześć Bandiniego do dziś przyznawane jest trofeum jego imienia, wręczane co roku za wybitne osiągnięcia w motorsporcie. Na liście laureatów są nie tylko mistrzowie świata Michael Schumacher, Fernando Alonso, Sebastian Vettel czy Lewis Hamilton, ale też Robert Kubica – laureat w 2008 roku.

Gdyby dziś przyszło komuś do głowy zorganizowanie wyścigu na torze przypominającym pętlę w Monako, to pomysł prawdopodobnie by nie przeszedł. Samochody Formuły 1 praktycznie nie mają tu miejsca, by rozwinąć skrzydła wśród stalowych i betonowych barier. Lista barwnych porównań, autorstwa samych kierowców, jest bardzo długa: jazdę po ulicach księstwa porównywano już do pływania tankowcem w basenie czy jazdy rowerem po sypialni.

Reklama
Reklama

To ostatnie wymaga co prawda podobnej zręczności, ale jest na pewno o wiele bezpieczniejsze niż przeciskanie się przez labirynt ciasnych zakrętów, gdzie aż roi się od potencjalnych zagrożeń: latarnie, słupy i krawężniki są co prawda osłonięte przed uderzeniem przez samochód wyścigowy, ale pokrywy studzienek kanalizacyjnych już nie – podczas czwartkowych treningów jedna z nich została poderwana przez przejeżdżający samochód Nico Rosberga i uderzyła w przód jadącego za nim McLarena Jensona Buttona. Kompletnie zniszczyła przednie skrzydło, oponę i uszkodziła hamulce oraz zawieszenie – na szczęście nie została podbita tak wysoko, by zagrozić bezpośrednio kierowcy.

Treningi w czwartek i odpoczynek w piątek to kolejny relikt przeszłości, zachowany ze względu na rzadkie w Formule 1 poszanowanie tradycji. Dawniej wyścig rozgrywano zawsze w weekend 40 dni po Wielkanocy, kiedy na czwartek przypada święto Wniebowstąpienia Pańskiego – dzień wolny od pracy. Dlatego zamknięcie ruchu ulicznego było mniej uciążliwe dla mieszkańców, którzy z kolei w piątek mogli znów normalnie pracować, a na sobotę i niedzielę ulice ponownie przejmowały we władanie wyścigowe samochody.

Podczas tegorocznych czwartkowych treningów niespodziewanie najlepszym czasem, i to z przewagą aż 0,6 sekundy nad resztą stawki, błysnął Daniel Ricciardo. Kierowca Red Bulla pogodził dominujące samochody Mercedesa. Na ulicznej pętli ważniejsza od mocnego silnika jest przyczepność, a pod tym względem ekipa Red Bull jest tradycyjnie bardzo mocna. Oczywiście treningi jeszcze o niczym nie świadczą, ale Nico Rosberg wyraźnie obawia się tempa rywali.

– To proste, dziś byli od nas szybsi – mówi lider mistrzostw świata i zwycięzca poprzednich trzech wyścigów w Monako. – Musimy popracować nad odrobieniem dużej straty czasowej. Wciąż możemy podkręcić nasz silnik, ale nie znajdziemy w ten sposób sześciu dziesiątych sekundy. Ich tempo to naprawdę niespodzianka.

Lewis Hamilton też dostrzega poważne zagrożenie. – Są bardzo, bardzo szybcy, nie spodziewaliśmy się tego – mówi obrońca tytułu, który po nieudanym początku sezonu i kolizji z Rosbergiem na początku poprzedniego wyścigu zajmuje dopiero trzecią lokatę w punktacji.

Za Ricciardo i duetem Mercedesa czwartek zakończył Max Verstappen, sensacyjny zwycięzca sprzed dwóch tygodni. Kierowców Ferrari tym razem sklasyfikowano na dalszych pozycjach, ale zarówno Sebastian Vettel, jak i Kimi Raikkonen zapowiadają, że w sobotę i niedzielę będą szybsi. Jeśli faktycznie tak będzie, to równą walkę o czołowe pozycje po raz pierwszy w tym sezonie mogą stoczyć aż trzy zespoły – a wszystko w niecodziennej jak na współczesną Formułę 1 otoczce, stanowiącej unikalną mieszankę tradycji i ogromnego wyzwania dla najlepszych kierowców oraz inżynierów.

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama