Czytaj więcej:
Jedynym zawodnikiem, który nie wykorzystał swojej jedenastki był w drugiej serii Granit Xhaka. Pomocnik Szwajcarów uderzył mocno, ale obok bramki. To Euro jest dla reprezentacji Polski historyczne pod wieloma względami. Pierwsza wygrana na inaugurację w historii występów w mistrzostwach Europy, pierwszy awans z grupy do fazy pucharowej, w końcu w Saint-Etienne pierwsza dogrywka i pierwsze – jakże dla nas szczęśliwe – rzuty karne.
#RZECZoEURO - Brawo biało-czerwoni!
Powiedzieć, że ten mecz był jak podróż kolejką górską w wesołym miasteczku, to nic nie powiedzieć. Był jak przechodzenie z tunelu miłości do gabinetu strachów i krzywych zwierciadeł. Po pierwszych 45 minutach w dusznym i parnym Saint-Etienne znalazłoby się mnóstwo kibiców w biało-czerwonych barwach, którzy widzieli już swoich ulubieńców z medalami na szyjach. Drużyna Nawałki grała niemal perfekcyjny mecz. Atakowała z rozmachem, skrzydłowi decydowali się na spektakularne rajdy, obrońcy interweniowali pewnie i ofiarnie, a zawsze na końcu i tak w bramce stał Łukasz Fabiański. Zawodnikom brakowało tylko skuteczności – ale kto by narzekał na tak drobny fakt, gdy po pierwszej połowie na tablicy świetlnej wyświetlano wynik 1:0 dla Polski.
Bohaterem tych ME jest dość nieoczekiwanie Jakub Błaszczykowski. To znów on strzelił najważniejszego gola meczu. Tym razem po rajdzie Kamila Grosickiego. Gydby ktoś chciał, by mu opowiedzieć jakim piłkarzem jest Grosicki – należałoby mu puścić tę właśnie akcję. Piłkę po rzucie rożnym dla rywali złapał Fabiański i natychmiast długim wyrzutem uruchomił skrzydłowego Rennes. Grosicki nie patrząc na nikogo, nie oglądając się, odważnie ruszył miedzy trzech szwajcarskich obrońców. Próbował dryblingu, nie wyszło, piłka jednak odbiła się od nogi rywala i natychmiast wróciła do Grosickiego. Chaos, ale z fantazją i brakiem jakichkolwiek kompleksów. Wpadł w pole karne, podał na przeciwległą stronę (piłkę przepuścił Arkadiusz Milik), a tam czekał Błaszczykowski, który mocnym strzałem wyprowadził reprezentację Polski na prowadzenie.
Gdy jednak po godzinie gry zawodnicy Nawałki zaczęli ewidentnie tracić siły, selekcjoner nie przeprowadzał żadnych zmian, a napór rywali rósł z każdą kolejną minutą, nagle wszyscy zaczęli wspominać niewykorzystane sytuacje z pierwszej połowy. Już kilkadziesiąt sekund po pierwszym gwizdku sam na sam z Yannem Sommerem znalazł się Robert Lewandowski. Bramkarz jednak powstrzymał szarżę napastnika Bayernu, a dobitka Arkadiusza Milika powinna zostać jak najszybciej wymazana z wszelkich archiwów. Napastnik Ajaxu Amsterdam z linii pola karnego przeniósł piłkę nad bramką. Pustą bramką.
Okazję miał też Krychowiak po rzucie rożnym, znów Milik po podaniu Błaszczykowskiego, z dalszej odległości próbował Lewandowski, kapitan stworzył też kapitalnym podaniem okazję Grosickiemu. Skrzydłowy Rennes po zdobyciu bramki tak się rozochocił, że próbował też uderzać przewrotką. Żadna z tych sytuacji nie została zamieniona na gola.