Korespondencja ze Spały
Kilka minut po 9.00 rano. W położonym w lesie ośrodku przygotowań olimpijskich panuje przyjemna cisza. Jeden z zawodników robi kolejne kółko po bieżni, inny, oparty o płot, leniwie mu się przygląda. W położonej nieopodal hali panuje mrok – dozorca nie włączył jeszcze świateł. Widać sylwetki kilku rozciągających się zawodniczek, jedna z nich dla rozgrzewki próbuje przeskoczyć nisko zawieszoną poprzeczkę.
Ciszę przerywa dopiero ćwiczący w siłowni Michał Lićwinko, mąż i trener skoczkini wzwyż Kamili Lićwinko. Włącza muzykę, a z głośników płyną słowa piosenki jednego z najpopularniejszych raperów w Polsce, Taco Hemingwaya: „Przyszłość jest niepewna, na wszelki wypadek nie mam żadnych planów...".
Ale polscy lekkoatleci plan mają. Nieustannie przypomina o nim tablica zawieszona pod kopułą hali. „Do igrzysk w Rio pozostało: 8 dni, 14 godzin i 11 minut" – informuje elektroniczny wyświetlacz. Cyferki nieubłaganie przeskakują, a czasu do wylotu i do pierwszego startu jest coraz mniej.
– Czekam na igrzyska niecierpliwie, tym bardziej że będą moimi pierwszymi. Jestem podekscytowana, ale gdybym obudziła się rano i ktoś powiadomiłby mnie, że startuję już dziś, to wolałabym, żeby to był tylko sen. Chcę jeszcze trochę poćwiczyć, przygotować się mentalnie – mówi „Rzeczpospolitej" 23-letnia Karolina Kołeczek, która w Rio pobiegnie na 100 metrów przez płotki.