Rzeczpospolita: Jaki wynik pana zadowoli na mundialu? W 1978 jechaliście po mistrzostwo i wiadomo, jak się skończyło.
Zbigniew Boniek: A w 1982 jechaliśmy kompletnie bez celu, podobnie jak w 1974, i dwa razy zostaliśmy trzecią drużyną świata. W 1978 roku Jacek Gmoch faktycznie bardzo wierzył w tytuł i później niestety się trochę pogubił. Inna sprawa, że wtedy poza Argentyną nikt nie mógł wygrać. Pojedziemy do Rosji, żeby dobrze wypaść. Cel jest jeden: wyjść z grupy. Wszyscy czekają na mecze pucharowe, wtedy zaczynają się prawdziwe mistrzostwa. I do tej fazy musimy dojść. A co się stanie w fazie pucharowej, zobaczymy. Przede wszystkim dopiero w grudniu okaże się, jak wygląda nasza drabinka. Przecież może być tak, że wyjdziemy z grupy i trafimy na Brazylię, a następny mecz będzie ze zwycięzcą spotkania Niemcy – Hiszpania. Wiecie, panowie, po co jeszcze jedziemy?