- Mówią, że jesteśmy faworytami, a przecież my zajmujemy dopiero szóste miejsce w PlusLidze – odpowiada Ljubomir Travica, pytany o szanse zespołu z Rzeszowa. I dodaje: – Każda z drużyn ma po 25 procent szans, tyle mogę powiedzieć – żartuje Chorwat z włoskim paszportem, który z Resovią awansował już do drugiej rundy Ligi Mistrzów.
Mecz Resovii z Delectą, która po raz pierwszy gra w finałowym turnieju Pucharu Polski, zapowiada się bardzo interesująco. Rzeszowianie wyrzucili przecież z tych rozgrywek Skrę, wygrali pięć spotkań w Lidze Mistrzów, więc teoretycznie powinni sobie poradzić z Delectą, która nie spisuje się najlepiej u siebie. Ale gospodarz zawsze ma za sobą publiczność i ściany, które czasami pomagają. Ma też Piotra Gruszkę, Grzegorza Szymańskiego, Pawła Woickiego i Richarda Lambourne'a, który być może przypomni sobie, jak ważną rolę odegrał w amerykańskiej drużynie, która na igrzyskach w Pekinie zdobyła złoty medal.
W drugim półfinale też próżno szukać faworyta. Krzysztof Stelmach, trener Zaksy Kędzierzyn Koźle, mówi, że jego zespół gra przede wszystkim o Ligę Mistrzów, a dopiero później o pieniądze, które można zgarnąć za zdobycie pucharu Polski. Czek na sumę 200 tysięcy złotych nie rzuca na kolana, ale jest solidny. Siatkówka to wciąż nie piłka nożna, trzeba o tym pamiętać. Znaczącą nagrodą jest prawo startu w Lidze Mistrzów. Ten bonus jest ważniejszy niż pieniądze.
Roberto Santilli, trener Jastrzębskiego Węgla, podkreśla, że ma najmłodszą drużynę, a w tym turnieju bardzo ważna będzie chłodna głowa siatkarzy. – To specyficzne zawody wymagające maksymalnej koncentracji. Najpierw trzeba wygrać półfinał, a w niedzielę finał. Problem w tym, że takie same plany mają wszyscy – dodał Santilli.
[ramka][b] Program Pucharu Polski [/b]