– Czułem lekkość w ruchach, później zrobiło mi się gorąco, oddech stał się krótszy. Widziałem tylko, że rywale zostali z tyłu. Kątem oka dostrzegłem, że Przemek Stańczyk walczy, ale później on też zniknął z pola widzenia. Pomyślałem, że odpuścił – tak komentował swój zwycięski wyścig i postawę klubowego kolegi Sawrymowicz, który poprawił własny rekord Polski o 4 sekundy.
Na swym koronnym dystansie był faworytem. W marcu wygrał w Melbourne mistrzostwa świata na długim basenie. W Debreczynie, gdy zabrakło Rosjanina Jurija Priłukowa i Anglika Davida Daviesa, nikt nie był w stanie mu zagrozić. Od startu objął prowadzenie, a za nim płynął drugi z zawodników trenowanych przez Mirosława Drozda w Szczecinie Przemysław Stańczyk. – Niestety, nie dałem rady – powie później mistrz świata z Melbourne na 800 metrów kraulem. – Widać nie doszedłem jeszcze do siebie po chorobie. Miałem kryzys na 200 metrów przed metą. Wtedy zrozumiałem, że nie zdobędę medalu – tłumaczył swoją słabszą postawę Stańczyk.
Nasza gwiazda zdobyła złoto i pobiła rekord świata. Potem narzekała na kłopoty z pękającym kostiumem
Trzykrotnie na podium stawał w Debreczynie Paweł Korzeniowski. Do złota na 400 metrów stylem dowolnym dołożył brąz na dystansie dwa razy krótszym i srebro na 200 metrów delfinem. Na tym ostatnim dystansie przegrał złoto tylko o 0,06 sekundy ze znakomitym Laszlo Csehem.
Korzeniowski płynął wspaniale, to przecież jego dystans. Kilka lat temu w Montrealu zdobył mistrzostwo świata na długim basenie, ale Węgier, najlepszy pływak tych zawodów, był szybszy o paznokieć. Zadecydował ostatni ruch przed ścianą basenu. Trener Paweł Słomiński kręcił niezadowolony głową, polski pływak też nie był specjalnie szczęśliwy. – Cóż zrobić, Węgier był niesamowity – powiedział krótko. Po zdobyciu brązowego medalu na 200 metrów Korzeniowski był bardziej rozmowny: – Włoch Magnini i Niemiec Biedermann byli poza zasięgiem. Jeśli poprawię szybkość, mogę się z nimi ścigać. Najważniejsze, że wiem, nad czym pracować. Muszę poprawić start i nawroty, tu mam spore rezerwy.