Tomaszewski ma także zapłacić 1000 zł nawiązki na rzecz Caritasu oraz zwrócić koszty procesu. Po wyjściu z sądu Tomaszewski był zdenerwowany. – Nie czuję się winny, złożę apelację – powiedział.
Na sali nie było Bońka, który w trakcie całego procesu stawił się tylko raz, gdy składał zeznania. – Wyrok odpowiada oczekiwaniom mojego klienta – stwierdził jego pełnomocnik Andrzej Pelc.
– Nie nazwałem przestępcą Bońka, wówczas wiceprezesa PZPN odpowiedzialnego za marketing – tłumaczył Tomaszewski. – Powiedziałem tylko, że złożyłem wniosek do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez niego, bowiem zawarł kontrakt z firmą Sportfive, która uzyskała za sprzedaż praw do transmitowania meczów reprezentacji Polski 29 proc. sumy kontraktu, czyli 4,5 mln dolarów. Podobnie było z nieprawnym przyznaniem licencji, o którą starały się RTS Widzew i Stowarzyszenie Widzew. Nie miałem wpływu na to, co napisali dziennikarze.
W uzasadnieniu, które podobnie jak proces nie było jawne, podkreślono, że Tomaszewski użył ostrego języka, nie żądał autoryzacji i nie podał dziennikarzy do sądu.