Gracie dziś o awans, nie o honor

Z mojego punktu widzenia drużyna Leo Beenhakkera rozgrywa dobry turniej - mówi trener Chorwatów Slaven Bilić.

Aktualizacja: 16.06.2008 04:30 Publikacja: 16.06.2008 04:29

Gracie dziś o awans, nie o honor

Foto: AFP

RZ: Leo Beenhakker powiedział, że nie jest w stanie wymyślić niczego nowego na mecz z Chorwacją poza tym, że zadzwoni do swojego przyjaciela Bilicia i poprosi, żeby wystawił w ataku swoją teściową. Dzwonił już?

Slaven Bilić: Jestem rozwiedziony... A Beenhakker to Beenhakker – świetny menedżer grający swoją grę. Nie potrzebuje do pomocy mojej byłej teściowej, bo ma bardzo dobrą drużynę. Nie można lekceważyć zespołu, który w meczu z Niemcami toczył wyrównaną walkę, bardzo głupio stracił drugiego gola i dopiero wtedy przestał wierzyć w wyrównanie. Wcześniej Polacy mieli jednak wiele dobrych okazji pod bramką Jensa Lehmanna. Są groźni i na pewno podejdziemy do spotkania z nimi na poważnie.

Na poważnie, ale nie w najsilniejszym składzie?

To są mistrzostwa Europy i skoro awans do ćwierćfinału już wywalczyliśmy, muszę trochę przebudować wyjściową jedenastkę. Nie będę przecież ryzykował, wystawiając zawodników, którzy we wcześniejszych meczach zostali ukarani żółtymi kartkami i mogliby nie wystąpić w fazie pucharowej. Byłoby to niepotrzebne szaleństwo. Dam także odpocząć zawodnikom, którzy najbardziej się napracowali. Dokonam pięciu zmian, może nawet więcej, co nie zmienia faktu, że chcemy kontynuować naszą passę zwycięstw.

Dokonam pięciu zmian, może nawet więcej, co nie zmienia faktu, że chcemy grać o zwycięstwo

Drużyna, która jako druga wyjdzie z naszej grupy, może ponownie trafić na was w półfinale.

Mnie to nie interesuje, nieważne, czy będą to Niemcy, Polska czy Austria. Nie będę kalkulował, bo jeśli chcesz zdobyć mistrzostwo Europy, musisz być przygotowany na każdego rywala. Z grupy niech wyjdą dwie najlepsze drużyny, nie obchodzi mnie, która poza Chorwacją. Nie mam też żadnych preferencji odnośnie do przeciwnika w ćwierćfinale. W grudniu zeszłego roku w Lucernie dokonano losowania i wszyscy wiedzą, jakie obowiązują reguły.

Jest pan rozczarowany postawą Polaków w turnieju po tym, co pokazali w eliminacjach?

Polacy nigdy nie grali oszałamiającego futbolu, nawet w zwycięskich kwalifikacjach. Są solidni, dobrze zmotywowani, a przede wszystkim – są drużyną. Z mojego punktu widzenia drużyna Leo Beenhakkera rozgrywa dobry turniej. Z Niemcami grała jak równy z równym, a przeciwko Austrii miała trochę pecha. Oczywiście początek meczu w Wiedniu był dla Polaków fatalny, w 18 minut Austriacy mogli zdobyć trzy bramki. Gospodarze turnieju pokazali jednak w towarzyskich meczach z Niemcami i Holandią, że w drugiej połowie gubią rytm. Polacy przejęli inicjatywę, kontrolowali grę i jedyne, czego potrzebowali, to drugi gol. Zawsze tak jest, że dopóki nie osiągniesz wystarczającej przewagi w bramkach, stąpasz po ostrzu brzytwy.

Uważa pan, że Howard Webb słusznie podyktował rzut karny w doliczonym czasie gry?

To był głupi karny, ale sędzia miał prawo odgwizdać faul, nie możecie go za nic obwiniać. Za grę swojej drużyny nie macie się jednak co wstydzić: jeśli dwa pierwsze mecze gra się z Niemcami i gospodarzami turnieju, to marzy się tylko o tym, żeby w trzecim mieć jeszcze szansę na awans do ćwierćfinału, a wy taką szansę macie. Może kwestia zajęcia drugiego miejsca w grupie nie jest do końca w waszych rękach, ale przecież jeszcze nie odpadliście.

Beenhakker powiedział, że praktycznie odpadliśmy. Myśli pan, że polscy piłkarze mu nie uwierzą i będą walczyć z wami o zwycięstwo?

Beenhakker powiedział, że jesteście poza turniejem, zaraz po ostatnim gwizdku meczu z Austrią, kiedy nie opadły jeszcze emocje. Na pewno tak nie myśli, a jego piłkarze w meczu z nami nie odpuszczą z kilku powodów. Po pierwsze: dalej są w grze; po drugie: to są mistrzostwa Europy; po trzecie: bo grają dla swojego kraju i kibicują im na stadionach tysiące fantastycznych ludzi. Mieliście pecha, bo kontuzjowani są Jakub Błaszczykowski i Maciej Żurawski, a dla trenera tak dobrze zorganizowanej drużyny odpadnięcie ich w kluczowym momencie jest szczególnie trudne. My też straciliśmy Eduardo, ale było to w lutym i mogliśmy się nauczyć grać bez niego. Beenhakker nie miał na to czasu.

Trener Polaków zastanawia się, jaką Chorwację zobaczy. Tę silną z meczu z Niemcami czy tę, która miała wielkie problemy w drugiej połowie spotkania z Austrią?

To była ta sama drużyna. Trenujemy tak samo przed każdym meczem, jednak nie zawsze wszystko wychodzi zgodnie z planem. Moi zawodnicy w meczu z Austrią grali pod olbrzymią presją, był to pierwszy mecz gospodarzy turnieju i rzeczywiście w drugiej połowie pozwoliliśmy im na zbyt wiele. Warto jednak zauważyć, że rywale nie stworzyli takich okazji pod naszą bramką, jak pod bramką Artura Boruca w meczu z Polską. Porównując wasz słaby moment do naszego, nie wypadacie najlepiej.

Dario Srna gra z Mariuszem Lewandowskim w Szachtarze Donieck, inni znają się z Bundesligi. Pytał pan swoich piłkarzy o Polaków?

Od losowania nasz wysłannik był na każdym waszym meczu, śledzimy waszą grę. Najpierw osobiście dokonałem analizy każdego piłkarza, później konsultowałem to z opiniami zawodników. Oczywiście bardziej interesowali mnie Austriacy i Niemcy, bo najpierw graliśmy z nimi i planowaliśmy zapewnić już sobie awans, ale i wasza drużyna nie ma dla mnie tajemnic.

Podoba się panu gra Rogera Guerreiro? Da się go porównać do Eduardo?

Jest świetny. Dobrze drybluje, czasami nawet pokazuje jakieś wyjątkowe triki. Jest doskonale wyszkolony technicznie, niebezpieczny w polu karnym, ma świetny przegląd pola, doskonałą lewą nogę. To, że daliście mu obywatelstwo, było dobrym posunięciem. Z Eduardo łączą go oczywiście brazylijskie korzenie, ale... dajmy spokój: Eduardo to Eduardo. Jego ceni cała Europa, gra w Arsenalu Londyn.

Polacy są dobrzy w meczach o honor. Grając o nic, wygraliśmy ostatnie mecze grupowe na dwóch mundialach. Boi się pan tego?

W Klagenfurcie nie będziecie grać o honor, tylko o wyjście z grupy. Śmieszą mnie takie określenia – nie ma meczów towarzyskich, kluczowych, historycznych czy honorowych. Są mecze w drużynie narodowej, to powinno wystarczać.

RZ: Leo Beenhakker powiedział, że nie jest w stanie wymyślić niczego nowego na mecz z Chorwacją poza tym, że zadzwoni do swojego przyjaciela Bilicia i poprosi, żeby wystawił w ataku swoją teściową. Dzwonił już?

Slaven Bilić: Jestem rozwiedziony... A Beenhakker to Beenhakker – świetny menedżer grający swoją grę. Nie potrzebuje do pomocy mojej byłej teściowej, bo ma bardzo dobrą drużynę. Nie można lekceważyć zespołu, który w meczu z Niemcami toczył wyrównaną walkę, bardzo głupio stracił drugiego gola i dopiero wtedy przestał wierzyć w wyrównanie. Wcześniej Polacy mieli jednak wiele dobrych okazji pod bramką Jensa Lehmanna. Są groźni i na pewno podejdziemy do spotkania z nimi na poważnie.

Pozostało 88% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Sport
Zmarł Michał Dąbrowski, reprezentant Polski w szermierce na wózkach, medalista z Paryża
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska