Początek turnieju nie obiecywał dobrego końca. Najlepszy polski żużlowiec jeździł trochę niepewnie, nawet dobre starty nie dawały mu zwycięstw. Minęły trzy wyścigi, a Tomasz Gollob miał tylko pięć punktów, za dwa drugie i jedno trzecie miejsce.
Turniej Grand Prix rozegrano na Łotwie po raz trzeci. Może dlatego tor w mieście nad Dźwiną trochę nie spełniał norm, było wiele upadków, kilka z nich wyglądało niebezpiecznie. Powodem było przesypanie luźnej nawierzchni spod band na środek toru, tam, gdzie żużlowcy spodziewają się dużej przyczepności. Podniosły się protesty, poprawki pomogły.
Gollob także był coraz lepszy w miarę trwania zawodów. Dwa ostatnie wyścigi fazy zasadniczej wygrał już pewnie i efektownie. Ładnym zwycięstwem zakończył także bieg półfinałowy, w którym wyprzedził Grega Hancocka, Chrisa Harrisa i Leigha Adamsa. Rywalami Polaka w finale byli lider klasyfikacji MŚ i obrońca tytułu Nicki Pedersen, Jason Crump, jedyny żużlowiec, którego Duńczyk jeszcze musi się trochę obawiać, i Greg Hancock.
Do pierwszego wirażu można było liczyć na sukces Golloba, wystartował równo z Pedersenem, chwilę jechali bark w bark, lecz pędzący po wewnętrznej części toru Duńczyk zdołał wyprzedzić Polaka. Gdy Gollob wyjechał zbyt szeroko z zakrętu, wydawało się, że nie zdobędzie nawet punktu, ale zdołał jeszcze wyprzedzić Hancocka. Wyścig zakończył się zwycięstwem Crumpa, lecz Australijczyk odrobił do lidera tylko jeden punkt.
Pozostała polska dwójka – Krzysztof Kasprzak i Rune Holta – tym razem nie przeszła poza fazę zasadniczą turnieju. Porażka było dość kosztowna dla Holty – spadł na dziewiąte miejsce w klasyfikacji łącznej, a tylko ośmiu najlepszych ma zapewniony start w przyszłorocznym cyklu GP.