Zawodowcy mają podpisane kontrakty na sprzęt i rakiet raczej dla siebie nie kupują. To, co trafia w ich ręce w ramach umowy, wielokrotnie przekracza potrzeby wynikające ze standardowego użytkowania, bo ultranowoczesne materiały już dawno uczyniły ze współczesnej rakiety tenisowej produkt niebywale trwały. Ramy drewniane, spotykane na kortach 40 lat temu i wcześniej, pękały w sposób naturalny po kilkuset tysiącach odbić. Metal, potem kompozycje z tworzyw sztucznych, w końcu znany producentom rakiet kosmicznych twaron, grafit czy kewlar dają lekkość i zarazem odporność na odkształcenia. Bywalcy kortów wiedzą jednak, że nadal nie ma rakiety, której zdenerwowany gracz nie połamałby na kawałki. Z sędziowskich protokołów wynika, że jest to po wulgarnym słownictwie drugie najczęściej karane przewinienie. Znane firmy w umowach podpisywanych z tenisistami, szczególnie tymi bardzo młodymi, umieszczały kiedyś specjalne klauzule. Wynikało z nich, że nie życzą sobie złego traktowania publicznie ich sprzętu, a w szczególnych przypadkach będą wyciągać wobec winnych konsekwencje. Ostatnio coś się chyba w tej materii zmieniło. Można odnieść wrażenie, że spektakularna zemsta na rakiecie to spektakl wręcz oczekiwany przez widzów, a popisy w wykonaniu takich arcymistrzów gatunku jak Rosjanin Marat Safin albo Chilijczyk Fernando Gonzalez są jak dobrze zaplanowana bójka na lodzie w lidze NHL.
Podczas półfinału turnieju w Miami komentatorzy wstrzymali oddech, a tenisowa publiczność przeżyła szok. Zbaraniał nawet irlandzki arbiter Fergus Murphy, bo z wrażenia zapomniał o swoich obowiązkach i nie ukarał grzesznika. A przecież powinien to zrobić zaraz po tym, jak swoją rakietę roztrzaskał na kawałki Roger Federer. Kilka dni wcześniej Szwajcar po raz piąty w karierze odebrał na Florydzie Nagrodę im. Stefana Edberga za sportową postawę na korcie. Trofeum przyznano chyba głównie za dawne zasługi. W przegranym meczu z Serbem Novakiem Djokoviciem znów oglądaliśmy Rogera, który nie radzi sobie ze stresem. Szwajcar zdecydowanie przestał być dawnym miłym chłopcem potrafiącym pięknie wygrywać bez kropli potu na czole.
Federer jako junior nie należał do graczy przesadnie zdyscyplinowanych, a podczas treningów, jak to kiedyś sam powiedział, „rakiety fruwały w powietrzu niczym helikoptery”. Jako wybitny zawodnik też nie był święty. Niektórzy pamiętają, jak przed czterema laty w finale w Key Biscayne z Rafaelem Nadalem połamał w złości rakietę. Mecz tenisowy – o czym często zapominamy zapatrzeni w bajeczne zagrania – jest przede wszystkim egzaminem dla psychiki gracza. W tym kontekście przypadek Federera niestety martwi. Podczas konferencji prasowej, po spotkaniu z Djokoviciem, sfrustrowany Roger warknął wściekle: „Dzięki Bogu, sezon na kortach twardych nareszcie zamknięty”. Zabrzmiało to tak, jakby słaby pływak cieszył się, że opuszcza płytki basen i wychodzi na pełne morze.
[ramka][b]Tenisowe rankingi[/b]
[b]Czołówka rankingu WTA Tour: [/b]