Polski pięściarz leci do Rzymu w najbliższy wtorek. Pojedynek o mistrzostwo świata rozegrany zostanie w niecodziennej scenerii, w jednym z rzymskich teatrów.
Włodarczyk obiecuje, że wykorzysta szansę, bo kolejna może się szybko nie powtórzyć. I mówi, że od chwili, kiedy dwa lata temu stracił pas mistrza organizacji IBF, przegrywając w Katowicach z Amerykaninem Steve’em Cunninghamem (rok wcześniej wygrał z nim w Warszawie i został mistrzem), myśli tylko o tym, jak odzyskać tytuł.
40-letni Fragomeni jest mistrzem WBC od 24 października ubiegłego roku, kiedy to w rodzinnym Mediolanie pokonał w dość kontrowersyjnych okolicznościach Czecha Rudolfa Kraja. Włoch na zawodowym ringu wygrał 26 walk, przegrał tylko raz, ze znakomitym Anglikiem Davidem Haye’em.
W amatorskiej karierze był mistrzem Europy wagi ciężkiej (Mińsk, 1998) i brązowym medalistą mistrzostw świata w Budapeszcie (1997). W Mińsku pokonał m.in. Rosjanina Jewgienija Makarenkę (półfinał) i Białorusina Siergieja Dyczkowa (finał). W tym samym roku był drugi w Pekinie w Pucharze Świata. Z Budapesztu wrócił z medalem, ponieważ Uzbek Rusłan Czagajew (dziś mistrz świata WBA w wadze ciężkiej), z którym przegrał w ćwierćfinale, został później zdyskwalifikowany.
Włodarczyk wie, że w Rzymie czeka go ciężkie zadanie. – Nie liczę na przychylność sędziów, bo wiem, że to niemożliwe. Zrobię więc wszystko, by wygrać przed czasem – powiedział „Rz”.