Fachowcy spodziewali się w Perpignan kolejnego finiszu całej grupy, ale wygrał samotnie Voeckler – o siedem sekund przed zaciekle goniącym peletonem.
Niemały udział w pierwszym w tym wyścigu zwycięstwie Francuza ma Marcin Sapa, jedyny Polak w Tour de France. To on pracował najwięcej w sześcioosobowej grupie czołowej, która utworzyła się na 23. kilometrze i miała w pewnym momencie nawet 10 minut przewagi. Im było bliżej mety, tym różnica malała, ale uciekinierzy nie czekali na peleton i sami rozpoczęli ataki, które przyniosły sukces najbardziej zdeterminowanemu Voecklerowi.
Sapa nie miał już wtedy siły. Jako pierwszy z uciekającej szóstki został z tyłu. Wcześniej jednak Polak wygrał dwa lotne finisze, zarabiając 12 punktów do klasyfikacji aktywnych, w której zajmuje 38. miejsce.
Po latach startów w barwach polskich grup 33-letni kolarz urodzony w Koninie debiutuje w największym wyścigu na świecie. Na kontrakt w grupie Lampre zapracował podczas ubiegłorocznego Tour de Pologne, w którym stale atakował, nie zważając na fatalną pogodę, długie dystanse etapów i nikłe szanse powodzenia tych ucieczek. Szefowie włoskiej ekipy docenili jego ambicję.
Po środowym etapie z pewnością nie żałują tej decyzji, a Marcin Sapa, który jeszcze przed rokiem mówił, że równie poważnie traktuje kolarstwo jak sadownictwo w gospodarstwie rodziców, przeżywa wspaniałe chwile.