Foro Italico – wielki sportowy kompleks na obrzeżach Rzymu, zbudowany na igrzyska olimpijskie w 1960 roku. Wtedy na rzymskiej pływalni rekordy bito w kostiumach, które niewiele różniły się od plażowych. Gdy Rafał Szukała zdobywał tu w 1994 roku dla Polski pierwszy złoty medal mistrzostw świata w wyścigu na 100 metrów stylem motylkowym, też płynął po niego w samych slipkach. Car sprintu Rosjanin Aleksander Popow podobnie. Węgier Laszlo Cseh jeszcze do niedawna też nie sięgał po kosmiczne stroje. Ale tym razem w Rzymie, podczas kończących się tu właśnie mistrzostw świata, i on wbił się w obcisły błyszczący strój. Różnica między tymi, którzy pływają w tych cudach, i tymi bez nich stała się już zbyt duża, by sobie pozwolić na rezygnację z nich.
[srodtytul]Fachowcy od naciągania[/srodtytul]
Wszystko tak naprawdę zaczęło się od słynnej „skóry rekina”, w której na igrzyskach w Sydney w 2000 pojawili się Amerykanie i Australijczycy. Firma Speedo, tworząc ją, korzystała ponoć z pomocy Amerykańskiej Agencji Kosmicznej. Osiem lat później w rewolucyjnym kostiumie LZR Racer Michael Phelps zdobył w Pekinie osiem złotych medali.
– To kosmiczna droga na skróty – mówił o tamtych kostiumach Duncan Armstrong, mistrz z Seulu. A od tego czasu droga do rekordów skróciła się jeszcze bardziej. Kostiumy, w których pływacy startują w Rzymie, kosztują po kilkaset euro i po kilku startach są do wyrzucenia. Aby założyć wykonany z poliuretanu (pochodna gumy) strój firmy Jaked, trzeba prawie godziny. Najpierw gołe ciało należy natrzeć talkiem, a później jakimś sposobem wcisnąć się w gumowy, najczęściej o numer mniejszy strój, który pomoże przesunąć granice własnych możliwości. Podczas ostatnich mistrzostw Polski nasz sprinter Mariusz Wingrodzki, korzystając z pomocy brata, nakładał taki uniform 3,5 godziny. Brat ciągnął za jedną nogawkę, Mariusz za drugą. Niektórzy spóźniali się na start, nie mogąc wepchnąć się w strój. Bartosz Kizierowski, dziś trener polskich sprinterów, opowiadał, że aby przy tej operacji nie pozrywać paznokci i nie poparzyć palców trzeba jeszcze założyć chirurgiczne rękawiczki. Nic dziwnego, że w Rzymie w niektórych ekipach są teraz specjalnie wynajęci fachowcy od takiego naciągania.
[srodtytul]Pływacy nie drgają[/srodtytul]