Sensacji nie było, wygrał pięściarz większy, cięższy i lepszy. Starszy z braci Kliczków, 39-letni Witalij pokazał, że można być jednocześnie skutecznym bokserem i biznesmenem, można też w powodzeniem zajmować się polityką.
W dziesiątej rundzie jego potężne prawe nie pozostawiły nikomu cienia wątpliwości, kto jest lepszy. Stało się to co mogło się stać kilka minut wcześniej, gdyby nie gong kończący dziewiąte starcie i ratujący Sosnowskiego przed nokautem. Tym razem po kolejnym prawym sierpowym Polak usiadł w narożniku. Był już bardzo zmęczony, choć jak twierdzi chciał kontynuować walkę. Na szczęście reakcja amerykańskiego sędziego ringowego, Jay'a Nady, który błyskawicznie przerwał ten pojedynek była prawidłowa.
- Nie mogę mieć żadnych pretensji. Kliczko jest zbyt silny i doświadczony, by wypuścić z rąk wygraną przed czasem w takiej sytuacji. Gdyby sędzia pozwolił mi walczyć dalej zapewne koniec nastąpiłby w kolejnym starciu - mówił na konferencji prasowej Albert Sosnowski. Ponad 50 tysięcy ludzi w Veltins Arena w Gelsenkirchen czekało tylko na ten jeden pojedynek. Większość z nich na uwielbianego w Niemczech Witalija Kiczkę, ale polskich kibiców, którzy przyszli dopingować Sosnowskiego też było sporo. - Spełnia się marzenie mojego życia. Walka o pas mistrza świata prestiżowej organizacji, z kimś takim jak Witalij, to coś niesamowitego - mówił o tym co go czeka Sosnowski.
Wyszedł do ringu uśmiechnięty. „I feel good" Jamesa Browna to pogodny utwór przy którym szedł do walki, ale napięcie musiało być spore. Z kimś takim jak Kliczko Polak przecież jeszcze nie walczył. 37 zwycięstw przed czasem w 39 walkach, nikt w wadze ciężkiej nie może pochwalić się takim bilansem jak „Doktor Żelazna Pięść". Po wygranej z Sosnowskim ten bilans jest jeszcze lepszy. Nawet Mike Tyson nie był tak skuteczny jak urodzony w Kirgistanie starszy Kliczko.
Ukrainiec szedł do ringu wolnym, pewnym krokiem przy dźwiękach „Piekielnych dzwonów" AC/DC. Tak jakby już przed pierwszym gongiem znał wynik walki. - Nikt mnie nie pokona. Sam zadecyduję, kiedy odejść - mówił przed pojedynkiem z Sosnowskim, którego największym sukcesem do tej pory był zdobycie mistrzostwa Europy.