Mecz nie stał na wysokim poziomie. Obyło się bez złośliwych fauli, piłkarze obydwu drużyn mieli dla siebie więcej szacunku niż ich kibice.

Apel prezesów Legii i Polonii, trenerów i kapitanów o wzajemny szacunek nie dotarł do wszystkich, być może dlatego, że niektórzy kibice robią wrażenie niepiśmiennych. Mój „ekumeniczny" z natury tekst zapowiadający wielki mecz dwóch klubów wyjątkowo zasłużonych dla Warszawy i Polski, ostatecznie ugruntował moją pozycję naiwnego, niedzisiejszego dziennikarza, który nic nie rozumie. Dano mi to wyraźnie do zrozumienia z okolic Łazienkowskiej, i Konwiktorskiej.

Podczas meczu przez półtorej godziny słychać było jeden wielki bluzg. Pan Zdzisław Sosnowski, ostatni żyjący zawodnik mistrzowskiej drużyny Polonii z roku 1946 (ale grał też dla Legii), najpierw dobierał słowa, aby wyrazić swój zachwyt nad stadionem a potem powiedział to, czego wiele osób, z niektórymi piłkarzami Legii włącznie, nie ma odwagi powiedzieć: – Ta trybuna za bramką wcale nie dopinguje Legii. Co z tego, że kibice żyją przez 90 minut, skoro są zajęci wyłącznie sobą?