Mają razem już 61 lat. Wróciły na duży turniej w Miami, czyli u siebie, bo wciąż mieszkają na Florydzie i mają udziały w drużynie koszykarskiej Miami Heat oraz futbolowej Miami Dolphins. Wygrywały tam osiem razy. Serena pięć, Venus trzy. Wróciły jak zawsze pełne wiary, wygrały pierwsze mecze.
Czasem przerywały grę w tenisa, by spełniać kolorowe sny celebrytek, ale najczęściej o odłożeniu rakiet decydowały problemy zdrowotne. Dziś wiemy, że kontuzje i poważne choroby w ich życiu okazały się normą, a długie miesiące spokojnej kariery zdarzały się wyjątkowo.
Ostatnio gorzej było z Venus. Zrezygnowała 31 sierpnia 2011 roku z meczu z Sabine Lisicki w drugiej rundzie US Open. Diagnoza okazała się groźna: syndrom Sjögrena, choroba autoimmunologiczna, która powoduje m.in. suchość błon śluzowych, pieczenie oczu, bóle stawów i chroniczne zmęczenie. Venus przyznała, że pierwsze symptomy czuła już w 2004 roku.
Nie rzuciła ręcznika, nie zostawiła tenisa i po kilku miesiącach leczenia pojawiła się na korcie. Najpierw w listopadzie w Medellin w Kolumbii zagrała pokazówkę z siostrą, potem w lutym wystąpiła w składzie debla w meczu Pucharu Federacji. W Miami dostała zaproszenie od organizatorów (wypadła z pierwszej setki rankingu WTA, na 134. miejsce).
– Poddać się to najłatwiejsze, co mogłam zrobić. Ale ja wiem, że jeszcze mogę dać z siebie wiele. Moim celem jest powrót na szczyt – mówiła po pierwszym meczu.