Mistrzostwa świata par z przytupem wróciły do kalendarza żużlowego dwa lata temu. W 2013 roku składały się z jednych zawodów. Na Motoarenie wygrała Polska. Rok temu najlepsze pary rywalizowały już w cyklu trzech wyścigów. Triumfowali reprezentanci Australii - Darcy Ward i Chris Holder.
W tym sezonie żużlowcy ponownie zmierzą się trzykrotnie. Oprócz Torunia pojadą także w Guestrow w Niemczech (11 kwietnia) oraz w Esbjergu (9 maja).
Gdy dwa lata temu światło dzienne ujrzała informacja, że reprezentacje narodowe ponownie będą rywalizować o mistrzostwo świata par, pojawiły się głosy malkontentów, którzy stwierdzili, że odgrzewane kotlety nie mogą smakować dobrze. Obawiano się, że będą to zawody drugiej kategorii z nikłym zainteresowaniem zawodników, kibiców i mediów. Nic bardziej mylnego.
Firma One Sport, organizator Speedway Best Pairs Cup, zadbała o to, by na starcie pojawiła się czołówka światowego żużla. Niedziwne, bo jest o co rywalizować - pula nagród to 900 tysięcy złotych. O zwycięstwo dla Polski będą walczyli Jarosław Hampel i Krzysztof Kasprzak. Miniony sezon należał do wspomnianych Warda i Holdera. W tym roku stawka będzie jeszcze silniejsza i prestiżowa. Dla Rosji pojadą Emil Sajfutdinow i Grigorij Łaguta. Dla Danii - Nicki Pedersen i Niels-Kristian Iversen. Nie zabraknie także obecnego mistrza świata Grega Hancocka (USA), Szweda Andreasa Jonssona czy Andrzeja Lebiediewa z Łotwy.
Wydaje się, że murowanym kandydatem do zwycięstwa są Polacy, ale należy bać się także Rosjan, Duńczyków i ubiegłorocznych triumfatorów. W drużynie Australii zabraknie co prawda Darcy'ego Warda, zawieszonego za pojawienie się na GP Łotwy pod wpływem alkoholu, ale o nie oznacza, że jej siła znacznie osłabła. Holder, Jason Doyle, Troy Batchelor - taki skład musi budzić szacunek.